Christine Stephen King

Arnie ma siedemnaście lat i w szkole służy za chłopca do bicia. Do czasu. Pewnego dnia kupuje stary samochód, Christine, i zaczyna go remontować. Zdarzenie to zmienia jego życie i charakter. Arnie zdobywa najpiękniejszą dziewczynę w szkole, pewność siebie i... obsesję na punkcie samochodu. Samochodu, który zabije każdego, kto zechce odciągnąć od niego Arniego...


King jest autorem, który uwielbia łamać schematy w owych schematach się poruszając. Najlepszym tego przykładem jest historia samochodu Christine, który zabija ludzi. Z jednej strony mamy w końcu typową opowiastkę o nawiedzeniu, a z drugiej nietypowość w postaci obiektu nawiedzenia: samochodu. I o ile sam pomysł może wydawać się dziwny, a nawet idiotyczny (szczególnie jeśli pamięta się opowiadanie Kinga, w którym opętany magiel gonił bohaterów po ulicach miasta), to wykonanie oraz umotywowania jakie prezentuje nam tu autor, rozwiewają wszelkie wątpliwości i czynią z "Christine" jedną z najlepszych książek w bogatym dorobku Króla.


I myliłby się ktoś, kto uznałby ją za opowieść o samochodzie, albo za horror. Jak każda wielka książka Kinga i ta opowiada również przede wszystkim o życiu. Tym razem (znów) są to nastolatkowie i znów są oni świetnie przedstawieni. Przekonująco psychologicznie i wiernie życiu. Czasem niestety, czasem na szczęście. A wraz z malowaniem ich portretu King snuje wspaniałą historię o miłości i obsesji. Miłości i obsesji, które są tak bardzo życiowe, że aż przerażające. I w tym tkwi największa siła powieści.


Świetny jest też styl Kinga, który pisze raz w pierwszej raz w trzeciej osobie i nie dość, że robi to wprawnie, to jeszcze ma to swój konkretny cel. Brawa!


Tak więc ocena może być tylko jedna: kto jeszcze nie czytał, a w literaturze szuka niebanalnej rozrywki na wysokim poziomie po Christine niech sięga śmiało.

Komentarze