Miasto cieni - Ransom Riggs

OSOBLIWA MENAŻERIA


„Obiecacie, że spróbujecie nie wysadzić w powietrze tego przeklętego świata?”, prosi przyjaciół jeden z bohaterów książki, ale niestety, takiej obietnicy nie może złożyć mu nikt. Kiedy bowiem Riggs dociska pedał gazu do podłogi, a na horyzoncie pojawiają się m.in. kury aramgedońskie, niczego już nie można być pewnym. Poza tym, że czytelnika czeka świetna zabawa, lepsza nawet niż w tomie poprzednim!


Od dramatycznych wydarzeń, jakie rozegrały się w finale „Domu pani Peregrine” minęły dosłownie chwile. Bohaterowie, uwięzieni w roku 1940, z wychowawczynią niezdolną powrócić do ludzkiej postaci, dwoma łódkami starają się dotrzeć do najbliższego lądu. Ale niebezpieczeństw jest mnóstwo, a odnalezienie kolejnej Pętli nie oferuje pomocy, na jaką liczą. Osobliwa menażeria, jaka tam na nich czeka, chętna jest im jej udzielić, ale nie ma możliwości. Tylko prawdziwa ymbrynka może uratować panią Peregrine, a by do takiej dotrzeć, muszą udać się do Londynu. Proste? Nie, kiedy trwa wojna, czasu jest niewiele, bo zaledwie dwa dni, a sam Londyn jest przepełniony Upiorami…


Tu nie ma już miejsca na powolne wprowadzenia, budowanie emocji czy zwyczajną codzienność Jacoba. Riggs już wprowadził nas w niezwykły świat, zaprezentował jego mechanikę i cuda, teraz skupia się na snuciu dynamicznej, pełnej zwrotów akcji opowieści, która wciąga i przykuwa uwagę czytelnika od pierwszej, do ostatniej strony.


Siłą poprzedniej części stanowiło kilka rzeczy – osobliwe postacie, osobliwe zdjęcia jakimi zilustrowano całość i rzecz, której nie wspomniałem przy omawianiu „Osobliwego domu…”, nie chcąc spoilerować, czyli miłość Emmy i Jacoba. Miłość? Znak zapytania jest tu uzasadniony, a napięcie między tą dwójką, a zarazem ta charakterystyczna niepewność, wywołuje wiele niezapomnianych emocji. Wątek ten jest rozwijany, na Jacoba czeka poważna decyzja, ale i pozostałe wątki nie są zaniedbywane. Osobliwców przybywa. Menażeria z Pętli to zbiór najdziwniejszych zwierząt, ale nic nie przebije przesympatycznego gadającego psa-arystokraty z fajką, noszącego okulary i przywołującego do porządku człowieka, który biega wokoło z wywalonym językiem. Przybywa także zdjęć – kilkadziesiąt zupełnie nowych, choć starych już wiekie fotografii, to przyjemność dla oka, a to, jak Riggs wplótł je w fabułę, stanowi kolejny smaczek. Smaczne też jest piękne wydanie, a pyszny deser stanowi dodatek w postaci pocztówki z reprodukcją jednego ze zdjęć, z okładką powieści w miejscu znaczka.


Sumą tego wszystkiego jest powieść, którą z czystym sercem polecam każdemu, kto lubi skrzyżowanie fantastyki, horroru i przygody, ze świetnymi postaciami i lekkością pióra, jaką prezentuje autor. Zabawa płynąca z lektury jest przednia, a fakt, że już za miesiąc w oryginale premierę będzie miał tom trzeci przygód osobliwej gromadki, optymistycznie nastraja na przyszłość.

Komentarze