Silver. Powrót na Wyspę Skarbów - Andrew Motion


DORÓWNAĆ OJCU


Czterdzieści lat temu Jim Hawkins wybrał się w niezwykłą podróż na Wyspę Skarbów, która odmieniła jego życie. Teraz wiedzie spokojny, jakże odmienny od awanturniczego, żywot, prowadząc własną gospodę, Hispaniolę. Jego syn, Jim, jest jednak mniej spokojną duszą, marzycielem, dla którego zwykła codzienność daleka jest od atrakcji. I oto pewnego dnia wszystko się zmienia. Zwiastunem tego staje się przybycie uroczej, acz nie do końca typowej dziewczyny. Natty, bo tak ma na imię dziewczę, które przypływa nocą, to córka samego Długiego Johna Silvera, towarzysza Hawkinsa w wyprawie na Wyspę Skarbów. Jej wizyta nie jest przypadkowa – jej konający ojciec proponuje młodemu pokoleniu podróż na wspomnianą już wyspę, po resztę sztabek srebra, jakie tam zostały. Silver przygotował zarówno statek, jak i załogę, potrzebna jest jednak mapa, która znajduje się w posiadaniu starego Hawkinsa. Zafascynowany perspektywą przygody u boku uroczej Natty, młody Jim decyduje się wziąć udział w całym przedsięwzięciu.


Wydana w 1882 roku powieść „Wyspa skarbów” to jedno z arcydzieł literatury, które się chyba nigdy nie zestarzeje. Od dawna też rozbudzała wyobraźnię nie tylko czytelników, ale także pisarzy, którzy na swój sposób nie tylko powielali jej motywy, ale także uzupełniali losy Hawkinsa i Silvera. W roku 1924 na rynku pojawiła się powieść poprzedzająca „Wyspę…”, „Złoto z Porto Bello”, a 32 lata później Ronald Frederick Delderfield zaprezentował czytelnikom "Przygody Bena Gunna", dopełniające akcję pierwowzoru. Teraz pojawiła się kolejna książka nawiązująca do działa Stevensona, „Silver” właśnie i co mogę rzec to to, że prezentuje się naprawdę znakomicie.


„Powrót na Wyspę Skarbów” zawiera w sobie wszystko, co w gatunku najważniejsze i najlepsze. Awanturnicze przygody, swoistą niewinność/naiwność bohaterów, których los zmusza do dojrzewania i konfrontacji z własnym charakterem i słabościami, i bogactwo opisów wspaniałych scenerii. Na równi jednak z opowieścią o dzieciach mierzących się z legendą ojców i ich opowieściami, którymi przecież żyli, opowiada „Silver”  o czytelniku/pisarzu, który mierzy się z legendą poprzednika. Legendą niedoścignioną. Nieśmiertelną. I choć jego walka zdaje się być z góry skazana na porażkę, o dziwo wychodzi z niej obronna ręką, oferując czytelnikom sentymentalną i emocjonującą rozrywkę. Podaną do tego piękną frazą (poetyckie zamiłowania Motiona, który na tym polu odniósł wiele sukcesów, mają na ten aspekt powieści znaczący wpływ), bogatym słowem i stylem, który pozostając podobnym do stylu Stevensona, jest przy tym bardziej niż jego przyswajalny i odmienny.


W efekcie, z ambitnego pomysłu rzucenia się na naprawdę wielką wodę, wyszła wspaniała powieść, która urzeka, trąca nostalgiczną nutę w sercu czytającego i wciąga na wiele długich godzin.

Komentarze

  1. Świetna recenzja.
    Jakbym nie czytał tej książki to czekałbym na premierę ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz