Yorgi # 3: Komiks, którego nie było - Jerzy Ozga, Dariusz Rzontkowski

YORGI – KOMIKS, KTÓRY NA SZCZĘŚCIE JEST


Trzy lata fani Yorgiego czekali na nowy tom przygód ostatniego ze Świetlnych, ale było warto. Nie dość, że otrzymali kawał dobrego rodzimego komiksu fantastycznego, to jeszcze twórcy (i wydawca) zaserwowali na raz dwa tomy!


Rok 1980. Porucznik Cieślik stara się poznać prawdę o losie swojej żony. Dziesięć lat temu Hannah, mając dość życia u jego boku, kiedy ciągle musiała ustępować przed pracą i obowiązkami, zniknęła. Teraz prawda o jej losie powoli wychodzi na jaw, kiedy w ręce Cieślika trafia jej zegarek. Skąd się wziął? Wszystko przez schwytaną hienę cmentarną, która okradła grób. Znaleziona na cmentarzu czaszka okazuje się należeć do Hannah, ale czemu ta młoda kobieta zginęła? Buntując się przeciw rozkazom, a także przeciw TOP, Cieślik wyrusza odkryć prawdę. Jaki jest jednak związek całej sprawy z niedającym od dziesięciu lat znaku życia Yorgim?


„Yorgi” to komiks, jakie już się na rynku nie zdarzają. Połączenie oldschoolowej fantastyki i klimatu oraz stylu narracji historii obrazkowych ze szczytowego PRL-u, z hiperrealistycznymi, choć „brudnymi” zarazem ilustracjami. Efekt? Jakby zderzyć „Kapitana Żbika”, „Yansa” i Trylogię Nikopola. Jednym słowem – super!


Rzontkowski w swoim scenariuszu zmieszał wszystko, co tylko się dało. Oprócz śledztwa, które stanowi główną oś fabuły „Komiksu, którego nie było”, oraz PRL-u, będącego nie tyle tłem, co bohaterem budującym większą część niesamowitego klimatu, otrzymujemy całą masę pomniejszych rzeczy. UFO, Tajny Ośrodek Pozazmysłowy, metafizykę, alternatywną rzeczywistość… Do tego nie mniej jest puszczania oka do fanów i scen, które dla obeznanych z fantastyką staną się czymś więcej, niż tylko hołdem. Werbalno-twórczy pojedynek Stanisława Lema z Philipem K. Dickiem, to absolutna perełka, a to tylko jeden z wielu momentów, które urzekają, a których zdradzać nie zamierzam.


Grafika, jakże realistyczna a przy tym prosta przecież, odtwarza na czarnobiałych stronach świat, jakiego już nie ma. Świat, pojazdy, a także i ludzi, których rozpoznajemy bez trudu, choć nie do końca są przecież tymi postaciami historycznymi, które znamy z przeszłości.


Konkluzja? Chcecie naprawdę dobrego, polskiego komiksu, jaki sentymentalnie odwołuje się do epoki popularności „Świata Młodych”, nie powinniście się wahać. I najlepiej nabyć od razy tom 4, bo zapowiada się pysznie.


Polecam, a wydawnictwu Kultura Gniewy składam podziękowanie za udostępnienie mi egzemplarza do recenzji.

Komentarze