All New X-Men #1: Wczorajsi X-Men - Brian Michael Bendis, Stuart Immonen


LUDZIE WCZORAJ


Brian Michael Bendis to komiksowa gwiazda i kura znosząca złote jajka dla Marvela. Wolta, jaką zapewnił przenosząc losy Spider-mana nie tylko w nowe czasy, ale także na zupełnie nowy grunt, zapewniła mu miejsce na piedestale. I choć czasem zdarza mu się popadać w manieryzm, nadal pozostaje wierny swoim wizjom i pomysłom, co fabryce snów jest prawdziwą rzadkością. Jak poradził sobie z nowymi przygodami X-Menów, które serwuje nam Egmont?


To nie jest dobry czas dla mutantów. Nie tak dawno temu Cassandra Nova wymordowała kilkanaście milionów współbraci, potem Scarlet Witch pozbawiła mocy 99% mutanckiej populacji, a teraz, choć powrót i pokonanie Phoenixa stało się nadzieją na przyszłość, nienawiść jaką obdarzonych mocą darzą ludzie i przejście Cycklopsa na stronę zła, niosą jedynie obawy. Bo czy stanąć do bratobójczej walki, która wywoła wojnę domową pośród mutantów, czy nie robić nic i doprowadzić do podobnej zagłady? Rozwiązanie znajduje Hank, który wyrusza w przeszłość prosić dawnego Scotta o przemówienie do rozsądku swojej późniejszej wersji. Czy to może się udać?


Sposób BMB na odświeżenie przygód X-Menów jest prosty, acz skuteczny. Wziąć znane motywy, w czym jest dobry, wywrócić je do góry nogami i zmiksować. X-Meni zawsze byli ludźmi jutra, to od nich wszystko zależało – ale to ludzie wczoraj stają się teraz jedyną dla nich nadzieją. Podobnie jest z samym motywem podróży w czasie. Doskonale znany wątek z legendarnego „Days of Future Past”, którego echa odbijają się po dziś dzień (w Stanach w ramach „Secret Wars” trwa właśnie m.in. „Years of Future Past”), także znalazł tu swoje nowe odbicie. Nie ma bowiem sensu próbować naprawiać przeszłości –trzeba spróbować by to przeszłość naprawiła przyszłość. Bo niestety, ale – jak słusznie zauważa jeden z bohaterów albumu – apokalipsa, której tak się bali, wygląda niewinnie w porównaniu z tym, kim sami się stali względem własnych ideałów.


I te ideały konfrontuje Bendis, dorzucając sporo akcji i klasycznych walk, nie przeładowując jednocześnie całości wewnętrznymi monologami, które były zawsze przekleństwem starych X-Menów.


Graficznie Immonen nie zachwyca, ale jest przyjemny dla oka. Nowoczesna kreska na nowe czasy. Kilka scen jednak potrafi urzec (vide zatrzymanie czasu) i nieźle współgra ze scenariuszem.


Kto więc szuka dobrego, nawet bardzo, komiksu superbohaterskiego, śmiało może po „Zupełnie nowych X-Menów’ sięgnąć. Jest po co, a i niezłe wydanie (papier kredowy, galeria okładek itd.), do złudzenia przypominające typowo amerykańskie edycje TPB, z niezłą ceną, przekonują, że warto zainwestować w ten i podobne w serii „Marvel Now!” tytuły.

Komentarze