Batman: Arkham Asylum


W AZYLU NASZYM NIE JEST ŹLE


Jako człowiek, który w gry gra góra godzinę dziennie a i to nie każdego dnia, który robi to jedynie dla odstresowania i krótkiej chwili rozrywki, trudno mi zachwycać się nie wiadomo jak tym medium. Bo brak głębi, bo gra nie porusza przy okazji ważkich tematów, bo powtarzalność zadań, bo to, bo tamto… Dlatego tym bardziej może dziwiąc fakt, że „Batman” Arkham Asylum” dostaje ode mnie 9/10 gwiazdek oceny, ale ocena ta jest w pełni w tym wypadku zasłużona, jako że „AA” jest definitywnie grą nr 1, jaką miałem okazję przejść.


Wbrew tytułowi, fabuła to nie adaptacja znakomitego komiksu duetu Morrison/McKean, a historią przedstawiającą kolejne aresztowanie Jokera przez Batmana. Joker trafia do Azylu, Batman go eskortuje – całość jednak okazuje się pułapką. Plan śmiejącego się psychopaty jest taki, by opanować Arkham i urządzić Batkowi masakrę z rąk wszystkich tych, którzy trafili to  jego ręki. Riddler, Bane, Scarecrow, Poison Ivy, Killer Crock… Batman w ciągu nocy zmuszony jest stawić czoło największym wrogom, a zarazem swoim koszmarom…


W tym miejscu aż prosi się, by sparafrazować słowa piosenki Kaczmarskiego, „Przedszkole” – „W azylu naszym nie jest źle, zabawy mamy tutaj w bród, i całe dnie bawimy się, w coraz to inny trud”. Tak można podsumować „AA”. Poza zabawa i zmaganiami jednak, gra oferuje coś, co jest nieocenione dla fanów – bogactwo nawiązań. Gdyby nie to, dłbym 7-8 gwiazdki oceny, na szczęście odniesienia do „Arkham Asylum”, „Knightfall”, „Zabójczego żartu” i wielu, wielu innych dzieł, to coś, co zaważyło w decydujący sposób. To, fajna fabuła plus genialne sceny starć ze Strachem na Wróble!


Z minusów muszę wspomnieć o nieco zestarzałej już grafice (przynajmniej jeśli chodzi o postacie), kiepskim layoucie Harley Queen i tym, że bohaterowie padają za każdym razem chwytając się za głowę, Batman zaś nie wchodzi na połowę powierzchni, po których chciałbym poskakać. Rekompensują tą jednak tryb walki i drobiazgi pokroju psującej się coraz bardziej peleryny. Niby nic, a jak wiele.


Tak więc „AA” bez wahania nazwę mianem rewelacji, a kiedy tylko skończę chalange mode, instaluję City, bo płytki z kontynuacją już od dawna spoglądają na mnie z półki, wołając bym je obgrał.

Komentarze