Kino Nowej Przygody - Jerzy Szyłak i inni


NIESKRĘPOWANA WYOBRAŹNIA FILMOWA


Mam dwa swoje ukochane gatunki filmowe, które zajmują znaczną część wszystkich oglądanych przeze mnie obrazów. Oba one silnie związane są z latami 70 i 80 w kinie, kiedy to przypadał ich największy rozkwit. Pierwszym z nich są horrory z tej swoistej drugiej złotej ery ich istnienia, drugim cudownie sentymentalne, przesycone zabawą filmem przedstawiciele kina nowej przygody. A ponieważ oba te gatunki często przenikały się ze sobą, niniejsza pozycja wydawnicza okazała się dla mnie prawdziwie wspaniałą lekturą. Ale nie tylko dla tego.


Od „Gwiezdnych Wojen”, przygód Indiany Jonesa i „Obcego”, przez „Pogromców duchów”, „Gremliny” i „Terminatora” po „Piratów z Karaibów”, nowe wersje Batmana i „Avatara”. W sferze zainteresowań jednego z największych kulturalnych autorytetów naszego kraju, Jerzego Szyłaka, i jego ekipy, znalazły się 124 filmy. Warto jednak zauważyć, że w do liczby tej nie włączają się kontynuacje poszczególnych obrazów, które są w mniejszym bądź większym stopniu omawiane przy okazji poruszania tematu części pierwszej. Lista więc wydłuża się w ostateczności grubo ponad 200 (220 jest szczegółowiej wymienionych, nie brak jednak pomniejszych wspomnień). A to przecież nie wszystko, co „Kino Nowej Przygody” ma do zaoferowania.


Omówienia filmów, ich analiza i składowe, zajmują zdecydowaną większość tej liczącej blisko 450 stron publikacji, nie mniej znalazło się tu także sto stron felietonów wyjaśniających czym właściwie jest kino nowej przygody, co się zalicza w jego poczet, o religii, animacji i elementach Fantasy kryjących się w tych filmach, związanych z nimi grach komputerowych czy nawet o polskim kinie tego nurtu. Podręcznikowa kompleksowość tej pozycji przeciwstawia się na szczęście typowo szkolnemu podejściu do tematu. Jest tu coś z akademickiego wykładu, w końcu to dla studentów szkół wyższych przeznaczone jest „Kino Nowej Przygody”, ale każdy, nawet laicki, fascynat kina (nie tylko tego jednego, jakże ważnego gatunku, ale kina w ogóle) odnajdzie się tu bez trudu i z zachwytem wpadnie w ten świat.


Ja byłem urzeczony. Mogłem poczytać o swoich ukochanych filmach, mogłem przypomnieć sobie te emocje i odczucia, ale mogłem także spojrzeć na temat z całkiem innej perspektywy. Fascynująca była to przygoda. I zachęcająca do sięgnięcia raz jeszcze do wszystkich tych filmów. I nadrobienia 14 tytułów, których z omawianych w publikacji jeszcze nie widziałem. Dlatego polecam gorąco niniejszą pozycję Waszej uwadze.

Komentarze