Silmarillion - John Ronald Reuel Tolkien


SIŁA SILMARILÓW


Nad tą książką Tolkien pracował całe swoje życie. Zaczął już w roku 1917, w przerwach pisząc „Hobbita” i „Władcę Pierścieni”, i nie przestał do dnia śmierci. „Silmarillion” stał się dziełem jego życia, a teraz to opus magnum ojca literatury fantasy powraca w kolejnym wznowieniu, dokładnie 30 lat od chwili jego polskiej premiery.


„Silmarillion” to nie jest powieść w klasycznym rozumieniu tego słowa. To swoisty zbiór legend wymyślonych przez autora, obejmujących dzieje jego Śródziemia od powstania świata po wydarzenia, które doskonale znamy z kart „Władcy…”. Najważniejszą jednak częścią książki staje się ta zatytułowana „Quenta Silmarillion”, w której poznajemy losy trzech kryształów. Tytułowe Silmarile z powodu uwięzienia w nich światła dwóch drzew Valinoru, stają się obiektem pragnień Melkora. Kiedy ten je wykrada, Fëanor wraz z synami poprzysięga ścigać posiadacza kryształów…


Z tą opowieścią zaś wiąże się wiele innych, które składają się na cały, imponujący obraz świata, jaki stworzył Tolkien. Świata o określonej mechanice i specyfice, przepełnionego istotami z legend i baśni, ale ukazanymi w zupełnie innym  świetle. To Tolkien, jako pierwszy w historii literatury zaproponował czytelnikom poważne podejście do bajkowych stworzeń,  bez infantylizacji i zbędnego humoru. W „Silmarillionie” czuć siłę dawnych eposów i przypowieści, a zarazem całość nie nudzi i nie brzmi patetycznie, pomimo doniosłości treści i opisów. Tu także znajdujemy rozwinięcie wątków znanych choćby z „Władcy Pierścieni”, poznając np. dzieje Berena i Lúthien, a niektóre z pozostałych stają się zapowiedzią tego, co rozbudowane ukazać się miało dopiero potem („Dzieci Hurina”).


Tolkien „Silmarillionu” nigdy nie skończył tak naprawdę. Wciąż coś poprawiał, wciąż coś zmieniał, dopisywał. Jego syn zredagował pozostawione teksty i ułożył całość w formę, jaką znamy do dziś. I jest to forma rewelacyjna, w której nie czuć żadnych braków, a na dodatek nagrodzona Locus Award dla najlepszej powieści fantasy.


Podsumowując: „Silmarillion” poznać jest warto. Trzeba, jeśli jest się fanem Tolkiena czy fantasy. To książka, która zmienić potrafi życie, która nie jest banalną rozrywką i w której tkwi głębsze przesłanie. Dodatkowo warto także sięgnąć po również niedawno wznowione przez Amber „Niedokończone opowieści”, które zawierają rozbudowane czy alternatywne wersje przedstawionych tu historii, oraz zupełnie nowe materiały, uzupełniając wizję Tolkiena. Obie książki polecam Wam więc bardzo gorąco.

Komentarze