Republika Piratów - Colin Woodard


RZECZPOSPOLITA PIRACKA


Filmowi „Piraci z Karaibów” przywrócili modę, a przynajmniej zainteresowanie filmami spod znaku awanturniczych morskich przygód. Colin Woodard poszedł nieco inną drogą, pokazując całą prawdę o piratach i złotej erze ich panowania.


Szum morskich fal, na których unosi się olbrzymi statek pod czarną banderą. Kołyszące się liście palmowe, brzęk butelek rumu niesie się na melodiach szant wyśpiewywanych z groźną mocą przez dziesiątki gardeł. Śpiewający, niektórzy z opaskami na oczach, niektórzy z gadającymi papugami na ramionach, to znów z drewnianą protezą zamiast nogi, w migotliwym blasku ogni stoją na pokładzie, strzelając z dział we wrogie im jednostki, z kładki strącając do wody jeńców, wprost w paszcze krążących rekinów. A lśniące złoto wylewa się z ich kies grubymi, wielkimi monetami…


…tego tu nie ma. To tylko filmowo-literacka wizja, jaką zapamiętały pokolenia z dziecięcych lat, kiedy czytały Stevensona i oglądały rozliczne filmy. Woodard zaś zbiera fakty historyczne, analizując niezliczone archiwa materiałów o piratach, i z pieczołowitością godną najlepszych kronikarzy przywraca do życia rozbójniczą brać taką, jaka była w rzeczywistości. Obala przy okazji kilka mitów, a nade wszystko spisuje całość w sposób, dzięki któremu „Republikę…” czyta się nie jak opracowanie historyczne, a rasową, przepełnioną akcją i przygodą powieść.


Wątkiem przewodnim całości stają się wydarzenia, do jakich doszło na początku osiemnastego wieku. Legendarny Czarnobrody wraz z grupą najważniejszych pirackich kapitanów stworzył coś, o czym obie Ameryki mogły tylko marzyć. Prawdziwą demokrację opartą na równości, którą otrzymywali nawet czarnoskórzy niewolnicy. Republikę, która starała się żyć w zgodzie z własnymi ideałami i która buntowała się przeciw narzucanym z góry zasadom. Jej „obywatele” byli najróżniejsi, jedni aktów piractwa dokonywali pokojowo, inni słynęli z okrucieństwa. W końcu przyszedł na nich kres, to co jednak przeżyli zanim ten moment nastąpił, pozostaje żywe po dziś dzień.


Świetna to książka, kompleksowo opracowana, z pomysłem i pasją napisana i znakomicie przy tym wydana. Każdy fan Stevensona, każdy, kto dał się uwieść „Piratom z Karaibów” czy jakiejkolwiek innej opowieści o piratach, powinien sięgnąć po nią koniecznie i poznać prawdę, która zdecydowanie niejednokrotnie barwniejsza jest od fikcji. Po lekturze „Republiki…” zdecydowanie innym okiem spojrzy na te dzieła a wychwytywanie w nich smaczków historycznych nada nowej przyjemności odbioru.

Komentarze