The Authority/Lobo - Paramilitary X-Mas II: Jingle Hell - Keith Giffen, Simon Bisley, Alan Grant


PARAMILITARNE ŚWIĘTA SPECJALNE 2: WYRŻNIĘTYCH ŚWIĄT


Ten album miał wyjść po polsku razem z jego kontynuacją. Wydać go miało Manzoku, ale jak to z zapowiedziami Manzoku było, pomimo tego, co znaleźć można na Gildii, nigdy się nie ukazał. A szkoda, bo nie dość, że pewnie szybko doczekałby się statusu kultowości, to jeszcze jest to jeden z lepszych komiksów o naszym Szalonym Rzeźniku.


Gdyby tylko Apollo nie czytał małej, trzyletniej Jenny, świątecznej bajki na dobranoc, jakiej rzezi można by uniknąć? Właściwie skoro mowa o Lobo to pewnie kaźń i tak miałaby swoje miejsce, nie mniej kto zabroni mi zwalić winę na odrodzoną potężną wojowniczkę? Ponieważ ubieranie choinki połączone z czytaniem bajki skończyło się dość dwuznacznie dla Apollo i Midnightera, Jenny wyrusza szukać rozrywki na statku Authority. Ale statek ten to prawdziwa Sodoma i Gomora. Seks w najróżniejszych konfiguracjach niezależnie od płci, rasy, czy gatunku w kosmicznym bestiariuszu. I masa rzeczy, które sprowadzić mogą katastrofę. Wśród tego kosmicznego burdelu znajduje nasza trzyletnia reinkarnacja mocy jednej z największych wojowniczek komiks „Lobo: Paramilitarne Święta specjalne” i… Zaraz, zaraz, jak to Lobo zarżnął Świętego i wymordował prezentami-bombami mieszkańców Ziemi? Tak być nie może. Jenny rozkazuje z dziecięcym uporem by Authority zemścili się na ostatnim Czarnianinie.

Tymczasem Lobo dostaje zlecenie od kosmicznej rasy zemścić się na niejakich Authority za zamordowanie ich boga…

Jednym słowem: będzie rzeź!


I rzeź jest. A że szyld „Authority” pozwala na więcej ostrości, twórcy nie ograniczają się tylko do cenzuralnego braku cenzury, jak dotychczas. Poprawność polityczna się nie liczy, słowo „Fuck” pada nieraz, a kontrowersje atakują z każdych stron. „Authority” było kontrowersyjne, bo pokazywało m.in. związek gejowski. Ten album jest kontrowersyjny, bo z tego związku robi sobie żarty. Tak scenariuszowo jak i rysunkowo. Bo co tu dużo mówić, Apollo i Midnighter są, jak Robin i Nightwing w „Batman/Lobo” – miękcy, ciepli... Geje, z jakich naśmiewają się masowo nastolatki.


Jest też i makabra i konkretna fabuła z niezłymi zaskoczeniami. Czasem twórcy przesadzają, czasem mogli by przesadzić bardziej, na szczęście całość stanowi przykład znakomitej satyry na nowe, poprawnie polityczne w swej kontrowersyjności komiksy i to medium w ogóle. Graficznie też jest znakomicie, niechlujnie, jakby od niechcenia, a zarazem bardzo miło dla oka.


Podsumowując: warto. Szczególnie w okresie Świąt, jako odtrutka na ten cały komercjalizm i wiecznego Kevina. Polecam i życzę wszystkim Wyrżniętych Świąt i Rzeźnickiego Nowego Roku! I już niedługo sięgam po drugą część :)

Komentarze