Fight Club 2 #9 - Chuck Palahniuk, Cameron Stewart

ŚMIERĆ UMARŁA


Odliczanie trwa. Pozostał już jeden zeszyt, tak jak pozostała jedynie chwila do restartu cywilizacji. Jaką rolę odegra w tym wszystkim sam Chuck Palahniuk?


Żeby uwieść ludzi, trzeba ich zaciągnąć do łóżka. Żeby porwać tłumy, trzeba stać się ich dziwką. O tym przekonuje się „Sebastian:”, kiedy w rezydencji staje oko w oko z ludźmi Tylera, ze swoimi ludźmi, a także własnym synem. Każdy syn chce pobić swojego ojca i taka jest prawda. Tyler w ciele syna „Sebastiana” gotów jest pokonać rodzica raz na zawsze. Co zmieni pojawienie się Marli? Jakie motywy kierują lekarzem „Sebastiana”? Gdy nawet śmierć umarła, spodziewać można się wszystkiego…


Palahniuk kazał nam czekać na ten zeszyt dwa razy dłużej, niż zapowiadano. I cóż z tego? Jaki to ma wpływ na treść? Żaden, choć może za bardzo rozbudzić oczekiwania czytelników. W tym wypadku wolałem się niczego nie spodziewać, bałem się, że mogę się rozczarować. I z początku tak się poczułem, ale wraz z rozwojem akcji – i znakomitym finałem, w którym można się pogubić, oj można – znów dałem się uwieść Palahniukowi. Dałem mu się porwać. I zachwycić.


Wykorzystał mnie? Trochę tak. Trochę pomysłów z FC 2, jak przysłowiową kulą w płot, a jednak nie żałuję. Znakomita grafika. Znakomite wykonanie całości. I wreszcie coś, co już niedługo będzie musiało wybrzmieć, by zyskać pełnię siły – zakończenie. Finał. Koniec. A może nowy początek? W końcu Palahniuk przyznał w jednym z wywiadów, że FC 3 ma szansę powstać. FC 3 o Marli. Miejmy nadzieję.


A póki co FC 2 polecam bardziej niż gorąco!

Komentarze