Amazing Spider-Man Vol 4 #2: Worldwide - Water Proof - Dan Slott, Giuseppe Camuncoli


WODOODPORNY


Pierwszy zeszyt czwartej serii Spider-Mana okazał się najgorszym otwarciem w historii. Miało być przełomowo, miało być nowocześnie na wszystkich polach, wyszło miałko, nudno i – kolokwialnie mówiąc – ni przypiął, ni przyłatał. Dać szansę? Kto by nie dał. Zbyt wiele przeczytałem tej serii, by od tak ją opuścić. Ale prawda jest taka, że drugi zeszyt jest tylko odrobinę lepszy od pierwszego.


Gdy nasilają się naciski na Petera w związku z kradzieżą technologii i szpiegiem w szeregach Parker Labs, nasz bohater wyrusza z Prowlerem do podwodnej bazy wroga…


Mało opisałem treści? Na więcej nie liczcie. Nawet jeśli sięgniecie po ten zeszyt i doczytacie do końca, streszczenie fabuły zajmie dwa kolejne zdania i to nie nazbyt wielokrotnie złożone. I tyle. Jest nudno. Bez wyrazu. Miałko. Marnie. Czytam i nic mnie to nie obchodzi. Zupełnie jakbym oglądał hollywoodzki hit. Nowe gadżety, nowy techno kostium, nowe postacie, pełno efekciarstwa i nic pod tym. Z tym, że tu efekciarstwo nie zakryje tandety. W kinie jeszcze mogę się dać uwieść efektom, tu grafika jest co najwyżej średnia. A dodanie „rybich” postaci nie tylko odbiera złym powagę, ale i zwyczajnie żenuje. Jakby na siłę wklejać z innej bajki treści i motywy nijak nie kompatybilne z całą resztą.


Ale jest też wreszcie jakiś plus. Zakończenie. Ciekawa postać, ciekawy wątek i… I to też Slott musiał zepsuć. Bo okazuje się, że jeden z martwych bohaterów żyje, jakby nigdy nic. I nie wygląda to na przywrócenie go, a zapomnienie, że samemu się go uśmierciło wiele zeszytów temu (choć to też wiąże się z pewnym błędem – bohater pierwotnie nie ginął, widzieliśmy go jednak martwego w zaświatach w 700 zeszycie, gdy Peter na chwilę zmarł w ciele Otto, zanim odratowali go wrogowie – polski „Superior Spider-Man 1”). Można to zwalić na karb „Tajnych Wojen” i ich efektu, ale czy mam siłę usprawiedliwiać autora? Już nie…


Potencjał był, wyszło jak zawsze. Co tam, jak zawsze. Tak źle w głównym pajęczym tytule nie było od bardzo dawna – a i wówczas działo się to, gdy za sterem był Slott (a wcześniej tylko Clone Saga miała tak niski poziom). Nadszedł czas zmiany, ale najwyraźniej Marvel nie zamierza odprawić Slotta na zieloną trawkę, a to duży błąd, choć czasem wciąż daje on jeszcze radę.

Komentarze