Mysi domek: Sam i Julia - Karina Schaapman


DOMEK NIE TYLKO DLA MYSZEK


Książki taki, jak ta, wystarczy, że rzuci się na nie okiem, a już chce się je wziąć do ręki i podarować dziecku, a przy okazji samemu zanurzyć się w ich wnętrzu. I nie chodzi tu wcale o treść a przepiękne, imponujące i zachwycające wykonanie, które od razu przykuwa wzrok. Ale kiedy widzi się tak piękną stronę graficzną, czy nie głupotą byłoby ominąć fabułę, która się z nią przenika?


Sam i Julia to para mysich przyjaciół, którzy zamieszkują  Mysi Domek, stanowiący ich cały świat. On zajmuje pokój z mamą, tatą i rodzeństwem, jest spokojny i raczej wstydliwy. Ona, mieszkająca jedynie z mamą, ciekawa jest świata i wszystkiego, co ją otacza. Na poszukiwanie przygód zabiera Sama właśnie. Oboje uzupełniają się idealnie i wpływają na siebie nawzajem, odkrywając sekrety codzienności, jaka toczy się w Mysim Domku…


W tym wypadku naprawdę wystarczy tylko rzut oka, by dać się uwieść efektowi pracy Kariny Schaapman, która odpowiada za całokształt tej pozycji. Zbudowany przez nią z kartonów i papier mâché oraz wykończony materiałami z lat 50., 60. i 70. XX wieku domek imponuje pod każdym względem: rozmiarami (ponad sto pokoi!), dbałością o detale (miniaturowe zabawki, butelki z wodą, tkaniny etc.) i realizmem (mamy w końcu nawet oświetlenie wnętrz!). Zarazem jednak uderza niezwykłą bajkowością, kojarzącą mi się z poklatkowo kręconymi serialami dla dzieci, jakie miałem okazję oglądać w dzieciństwie. Sceneria i wypełniający ją bohaterowie urzekają więc młodych i starszych, w tych drugich budząc przy okazji sentyment. Poszczególne zdjęcia domku i sytuacji chce się oglądać raz po raz, podziwiać, badać szczegóły i z fascynacją odrywać pracę, jaką w ten projekt włożyła autorka.


Ale jest też przecież treść. Tę zaś stanowią urocze, proste przygody sympatycznych myszek. Przygody, jakie idealnie nadawałyby się do przeniesienia ich na ekran, jako wieczorynka dla najmłodszych, którą śledzi się z zapartym tchem, oczkując niecierpliwie kolejnych odcinków, których za nic w świecie nie chce się przegapić.


Podsumowując „Mysi domek” urzekł mnie i oczarował w naprawdę niezwykły sposób. A skoro będąc dorosłym tak dobrze go przyjąłem, jako dziecko byłbym z pewnością zachwycony. I tacy na pewno będą też młodzi czytelnicy, w ręce których trafi ta książka. Warto podarować im taką pozycję i takie chwile radości. I przy okazji rozejrzeć się za kolejnymi tomami „Mysiego domku”. Polecam gorąco!

Komentarze