Remedium - Suzanne Young


SPOSÓB NA ŚMIERĆ


Dwutomową opowieścią o świecie, w którym w obliczu plagi samobójstw młodym ludziom odebrano możliwość decydowania o swoim życiu, autorka o polskich korzeniach zabrała czytelników do dystopijnego świata będącego niczym więcej, jak złotą klatką. A raczej pozłacaną. Teraz, kiedy cała historia dobiegła już końca, nadszedł czas, żeby opowiedzieć o wydarzeniach poprzedzających „Program”.


Ich bohaterką jest siedemnastolatka, która znalazła dziwny sposób na życie i pomaganie obcym ludziom. Quinlan McKee nie jest bowiem, jak jej rówieśnicy – śmiało można ją nazwać empatką. Co to oznacza w praktyce? Kiedy jakiejś rodzinie umiera nastoletnia córka, Quinlan jest w stanie udawać ją przez pewien czas, przejmując styl bycia, ubiór i nawyki, aby pomóc krewnym przejść przez pierwsze dni żałoby i dać okazję na powiedzenie (i wysłuchanie słów), które inaczej nie miałby okazji paść nigdy w życiu. Jak długo można wytrzymać takie przybieranie życia innych ludzi bez konsekwencji dla własnej psychiki przyjdzie jej się wkrótce przekonać. Zdarzało jej się mylić własne wspomnienia z wyuczonymi, stara się więc nie angażować, jednak kolejne jej wcielenie przekracza tą ustaloną granicę, a ją i chłopaka zmarłej, którą udaje zaczyna łączyć uczucie. Pozostaje jeszcze jednak jedna kwestia – czy to, że jej obecny pierwowzór mógł umrzeć w wyniku epidemii samobójstw może mieć dla niej jakieś znaczenie, a co ważniejsze – konsekwencje?


Nie będę tego ukrywał – ten tom jest słabszy od znakomitej części pierwszej i udanej dwójki, nie mniej nadal jest to naprawdę dobra książka. Jej największą siłą a zarazem problemem jest główny temat, który aż prosił się o satyryczne ujęcie, które przydałoby mu odpowiedniej wagi. Autorka poszła w innym kierunku, w kierunku tego, co obserwowaliśmy w dotychczasowych tomach i nie jest to bynajmniej błąd – tego w końcu oczekiwali czytelnicy „Programu”. Wystarczy jednak przyzwyczaić się do wątku wiodącego i wraca wszystko to, na co się czekało. A więc dystopijna, depresyjna fabuła, która niesie nadzieję, ale także i w pewnym stopniu z nadziei odziera. Świat jest przemyślany, klimat malowany w szarych barwach należycie ciężki, a całość przyjemnie skomponowana z pozostałymi tomami serii.


Co warto nadmienić, jak na cykl dla przedziału wiekowego young adult, trylogia „Program…” jest zaskakująco dojrzałą lekturą, a pomimo całej powagi – lekką w czytaniu. Ten zerowy tom natomiast dobrze nadaje się tak na uzupełnienie udanej historii, jak i także na rozpoczęcie swojej przygody z powieściami Suzanne Young. Polecam.


I dziękuję wydawnictwu Feeria za udostępnienie mi egzemplarza do recenzji.

Komentarze