Surogat - Witold Tauman

JÓZEF F.


Oto niepozorna książeczka, która ma w sobie moc. Nieduża formatem, niewielka objętością, a jednak treściwa. Pierwsza część tryptyku-eksperymentu literackiego podejmującego grę z czytelnikiem, intrygującego pytaniem o cel, ale także i czyjś jeszcze – naprawdę udaną treścią, która nie wypadanie szybko z pamięci.


Wyobraź sobie, że jesteś takim F., człowiekiem pozornie normalnym, pozornie nie na życiowym zakręcie. Może i masz nieco depresji, ale przecież to nic takiego, wokół są perspektywy, możesz mieć Stanowisko, możesz mieć Pozycję. Czujesz się dobrze, a przynajmniej nie czujesz się źle. I pewnego dnia budzi Cię przybycie z samego rana ekipy karetki pogotowia. Podobno jesteś chory, to Katar, ale nie katar. Oczywiście żyjesz w Państwie, masz swoje Prawa, bez zgody nikt nie może cię nigdzie zabrać, jednak pielęgniarze od tej pory wystają dzień i noc pod Twoim domem, aż w końcu własna ciotka namawia Cię byś jednak pojechał do szpitala. Sytuacja nie jest jednak taka, jak Ci się wydaje – nie czujesz choroby, ale lekarz stwierdza, że umrzesz. To, co Cię dopadło jest nieuleczalne, co więc zostaje Tobie? Szczególnie kiedy już nie możesz wierzyć nawet własnym zmysłom? Kiedy okazuje się, że nie jesteś człowiekiem, a królikiem ledwie?



Kafkowska – taka właśnie jest ta mini-powieść. W pozornie uporządkowane życie F., jak w życie Józefa K. wkracza dysonans w postaci przedstawicieli służb. Wyrwany z bezpiecznego kokonu staje bohater w obliczu czegoś, czego nie rozumie. Niby ma swoje prawa, a jednak rzeczywista sytuacja umyka przed nim. Ale jak u Kafki – i jak w filmach Lyncha – F. wydaje się archetypem bez wolnej woli, którym steruje nie on sam, a zaciskająca się pętla na jego szyi sytuacja. Odliczanie trwa, numeracja rozdziałów maleje, koniec się zbliża. Co jednak czeka u kresu drogi?


Niegdyś jeden z kafkowskich bohaterów zmienił się w insekta, tutaj F. przemienia się w ludzkiego Królika. Komiczne skojarzenie z serialem „Wilfred”, w którym tytułową postacią jest pies postrzegany przez głównego bohatera jako człowiek w stroju psa, ustępuje gdy zdajemy sobie sprawę, że bliżej jest F. nie do maskotki, a królika doświadczalnego. Laboratoryjnego zwierzątka.


„Witold Tauman” wrzuca nas w sam środek losów F. narracją zwracając się wprost do nas. Powieść napisana została w drugiej osobie liczby pojedynczej, co nie stanowi częstego przypadku w literaturze, językiem ciekawym i odpowiadającym treści. I choć ja osobiście jedną rzecz bym w niej zmienił – okładkę – nie ulega wątpliwości, że to znakomita lektura dla fanów niebanalnej, onirycznej fantastyki, która porusza i skłania do myślenia. Polecam gorąco.

Komentarze