Proces - Franz Kafka


OSKARŻONY FRANZ K.


Są powieści, są dzieła do zrecenzowania których ciężko jest się zabrać człowiekowi. Bo wielkie, bo ważne w jego życiu, bo już wszystko zostało o nich powiedziane. Wszystko powyższe można odnieść do „Procesu”, bo to powieść absolutnie wspaniała, jedna z tych, które wprost kocham i przede wszystkim dzieło zanalizowane na każdy możliwy sposób. Nie mam więc szans na oryginalność, ale coś jednak mogę zrobić – powiedzieć to, co czuję i to, jak sam odbieram najsłynniejsze dzieło Franza Kafki. Nie wierzę bowiem w jego profetyzm, wyznając natomiast teorię, że Kafka popełnił najdoskonalszy w dziejach literatury surrealistyczny horror.


Józef K. jest oskarżony. Pytanie brzmi o co? Odpowiedź jednak zdumiałaby każdego - najwyraźniej nie jest upoważniony do uzyskania owej wiedzy. Kiedy pewnego ranka budzi się rano i odkrywa, że gosposia nie przygotowała śniadania, trafia w sam środek koszmaru. W jego mieszkaniu są obcy ludzie, urzędnicy, którzy mają go pilnować, a ona sam jest aresztowany, chociaż dziwny to areszt, bo nie odbierający mu swobody. Józef K. decyduje się dociec prawdy i zrozumieć swoje położenie w trybach urzędniczo-prawnej maszyny, które dosłownie mielą jego osobę…


Wielu mój wstęp mógł oburzyć, bo horror w naszym - i nie tylko - kraju, jest gatunkiem niedocenianym. Poniżanym. A przecież tak jak wśród literatury, która trafia na wyższą półkę, pełno jest, kolokwialnie rzecz ujmując, gniotów, jakie ciężko jest czytać, tak w horrorze zdarzają się arcydzieła, które przechodzą do historii. Nikt jednak nie poniża takich gatunków, jak dramat czy powieść socjologiczna, bądź psychologiczna, nawet kiedy jej przedstawiciele sięgają dna. Dlatego też prywatnie, z upartością będę nazywał arcydzieło literatury, jakim niewątpliwe jest „Proces” horrorem.


Czymże innym jest bowiem, niż koszmarem sennym, który zdarza się na jawie? Jak bohater "Głowy do wycierania" Lyncha, Józef musi zmierzyć się z bezsensowną grozą, która wdziera się do jego życia, a której nic nie uzasadnia. Wciśnięty w tryby machiny, która powoli odziera go ze wszystkiego, co miał, choć pozornie wszystko to mu pozostawia, przeistacza się w desperata gotowego na każdy rodzaj działania. I jest w tym niewątpliwa wielkość, jest siła, jakiej niewiele w literaturze się zdarza, jest obezwładniająca prawda i przekonująca strona społeczna. Ale jest też wszystko to, co mieści się w ramach gatunku nazywanego "Horrorem" czy "Grozą", czasem thrillerem, jako że bark tu stricte paranormalnych zdarzeń. Horrorem wyrosłym na gruncie osobistym autorami, napisanym po zerwaniu zaręczyn i mocno osadzonym w codziennej pracy urzędnika. Nie jest to może oryginalne podejście, bo spory, jakie toczą się wokół interpretacji powieści objęły już chyba wszystkie możliwe tematy, ale jest to podejście moje, takie, jakie czuję ja i przy jakim będę uparcie obstawał, jednocześnie uznając wielkość także społeczno-psychologiczno-politycznych stron powieści.


Niezależnie jednak od tego, jak nazwiemy "Proces", jest to literackie arcydzieło i przeczytać je trzeba. Przeczytać, poznać, zachwycić się - jest bowiem czym. Szkoda jedynie, że powieść nie jest powieścią ukończoną, że Kafka kazał spalić multum fragmentów, i że sam nie skończył pisać jej nigdy. Z drugiej strony, finał - rwany i symboliczny, oniryczny wręcz, to finał, który pasuje doskonale i nie pozostawia wrażenia braku. Dlatego kto jeszcze nie czytał, niech jak najszybciej nadrobi ten błąd! Szczególnie, że wydanie od MG zachwyca jakością i bogactwem ilustracji autorstwa tłumacza powieści, Bruna Schulza.


A ja dziękuję wydawnictwu MG za udostępnienie mi egzemplarza do recenzji.

Komentarze