Dawni Mistrzowie. Komedia rysowana przez Mahlera - Thomas Bernhard, Nicolas Mahler


DRAŻNIĄCY „MISTRZ”


Nie czytałem dotychczas żadnej z książek napisanych przez Thomasa Bernharda i nie miałem także w rękach żadnego z komiksów z ilustracjami Nicolasa Mahlera. Ale trzeba poszerzać horyzonty. W szczególności, kiedy w komiksowej formie ukazuje się znana powieść jednego z najwybitniejszych pisarzy niemieckojęzycznych. Pozostaje jednak uzasadnione pytanie o efekt finalny takiego eksperymentu.


Głównym bohaterem „Wielkich mistrzów” jest mężczyzna znajdujący się u kresu swego życia można by rzec, staruszek imieniem Reger, który staje się narratorem całej opowieści. Reger nienawidzi Kunsthistorisches Museum, ale okazuje to w bardzo dziwny sposób – regularnie co drugi dzień odwiedza jego mury i siedzi na wciąż tej samej ławce w sali Bordona przed „Siwobrodym mężczyzną” Tintoretta. A siedząc tak snuje monolog o dawnych mistrzach malarstwa, których nie potrafi traktować inaczej, niż przez pryzmat krytyki. Wytyka ich błędy, wytyka „komercyjność” ich sztuki, odziera z należytego im uznania. Stary maruder siedzi i narzeka, nie potrafiąc niczego docenić, ani także nie zauważając braku logiki swoich wywodów…

 

Przyznam, że chyba jeszcze nigdy nie spotkałem w komiksie to, czy książce (a zatem idąc tym tropem, także w kinie i innych rodzajach sztuki) postaci tak drażniącej, jak Reger. Ten siedzący na ławce, zgryźliwy, zgorzkniały staruszek oddaje się rozważaniom, które przede wszystkim stanowią dla niego pole do wylania całej żółci. Nieważne, że czasem ma rację (choć równie często jej nie ma, na co pozostaje ślepy, brnąc w swoje „analityczne” wywody), skoro jego słowa wywołują rozdrażnienie. Podobno sztuka powinna wywoływać emocje, bo najgorsze co może ją spotkać to obojętność, ale czy takimi metodami, nie jestem pewien. Nawet jeśli spojrzeć na cały monolog Regera przez pryzmat satyry czy przewrotności, nie do końca spełnia on swoje zadanie, chociaż ma naprawdę znakomite momenty, a finałowe rozważania nad niemożnością zastąpienia człowieka dowolnym dziełem artysty zawierają w sobie ładunek emocjonalny (z jednoczesnym jednak bardzo prostym i oczywistym ujęciem tematu). Być może wina w tym uproszczeń koniecznych w komiksowej formie, nie mniej nie poczułem w „Wielkich mistrzach” spodziewanej wielkości Bernharda.

 

Prostota satyryczno-karykaturalnej grafiki Mahlera okazała się natomiast całkiem niezła i skuteczna, a przede wszystkim pasująca do treści. Brak tu fajerwerków, wszystko wygląda na niechlujne i szybko sporządzone, ale ma pewną trafność i urok, choć z pewnością znajdzie także swoich przeciwników.


Jako całość album budzi moje mieszane uczucia, ale więcej owych uczuć mam pozytywnych. Bo ciekawy to eksperyment, bo skłania do myślenia, bo wywołuje emocje… Warto go zatem poznać i przekonać się na własnej skórze, co ma do zaoferowania.

Komentarze