Gra o tron (słuchowisko) - George R.R. Martin


WŁADZA DEPRAWUJE


„Gra o tron” podbiła serca czytelników na całym świecie i wkrótce skutecznie przeniosła się na inne media. Bijący rekordy popularności serial, komiksy, dodatki, gadżety… Istnieje jednak coś, co łączy w sobie różne formy w jedną całość, sięgając zarazem do korzeni istnienia opowieści. Cóż to takiego? Łatwo zgadnąć – imponujące słuchowisko, które stanowi jedno z największych rodzimych dokonań na tym polu!


Fabuła opowieści skupia się na tytułowej grze o tron – deprawującej walce o władzę. Do tronu chętnych nie brakuje, sytuacja robi się niebezpieczna, a wielu bohaterów staje przed rozdzierającymi wyborami. Zdrady, spiski, machinacje, pojedynki i miłości to jednak tylko jedna strona dramatu. Drugą są tajemnicze, przerażające istoty, które nadchodzą wraz ze zbliżającą się zimą, niosąc wielkie niebezpieczeństwo dla wszystkich…


Sama historia to klasyczne fantasy oparte jednak na bardzo realnym schemacie władzy, funkcjonowania świata i wiernych psychologicznie postaciach, którym daleko jest do papierowych kreacji. Są tutaj typowe dla tej odmiany fantastyki motywy, jednakże wszystko to, co dzieje się w „Grze o tron” urzeka prawdziwością i uniwersalnością. To, że bohaterowie odziani są w zbroje, walczą na miecze i mierzą się z niezwykłymi stworzeniami nie sprawia, że są oderwani od ziemi, tak samo, jak osadzenie wydarzeń w świecie, w którym pory roku mogą trwać latami, nie umniejsza ich wartości i powagi. George Martin nie stworzył bowiem zwykłej, prostej opowiastki o heroicznych walkach toczących się w czasach przypominających średniowiecze, ale – jak najlepsi autorzy gatunkowi – wykorzystał fantastyczną otoczkę do opowiedzenia czegoś ponad to. I to opowiedzenia w naprawdę świetnym stylu.


Jednak sama historia to zaledwie połowa przyjemności płynącej z odbioru tego audiobooka. Zgadzam się ze stwierdzeniem, że przede wszystkim liczy się wnętrze, a otoczka jest jedynie dodatkiem, w tym jednak wypadku muszę zrobić wyjątek i uznać, że otoczka właśnie jest na równi istotna, jak cała reszta. Audiobook zazwyczaj kojarzy nam się z tym, co słyszymy niekiedy w radiu, przy okazji fragmentów książek czytanych na antenie. A więc beznamiętnym głosem lektora, który – z modulowaniem tonu, lub nie – odczytuje wszystko to, co napisała autor. I takie podejście najczęściej wystarczy, ale przyznam szczerze, że po przesłuchaniu „Gry o tron” (a wcześniej „Lśnienia”) trudno jest mi wyobrazić sobie te powieści w innej formie, niż pełnoprawnego słuchowiska. Co to oznacza w praktyce? Za lekturę odpowiada nie jedna osoba, a cały sztab aktorów, którzy wcielają się w poszczególne postacie, co w przypadku „Gry…” było wielkim wyzwaniem. Autor przygotował bowiem całe mnóstwo bohaterów, którzy musieli zostać ożywieni i tak też się stało. Każdy z nich zyskał więc własny głos i dodatkowe cechy z tego wynikające, aktorzy zaś fantastycznie wcielili się w swoje role. Nie zapominajmy jednak, że są oni jedynie częścią większej całości. Twórcy tej audiobookowej superprodukcji przygotowali więc rewelacyjną ścieżkę dźwiękową pełną muzyki, efektów i detali, dzięki którym świat dosłownie tętni życiem. Kiedy słucha się „Gry o tron” w słuchawkach, wrażenia dosłownie wgniatają w fotel. Szmer wiatru, stukot końskich kopyt, odgłosy oddechów… Rewelacja, po prostu rewelacja!


Dlatego zachęcam Was bardzo gorąco byście sięgnęli po wersję audio. Nawet jeśli znacie już powieść, będzie zachwyceni. I nabierzecie ochoty na więcej podobnych słuchowisk, a tych na naszym rynku nie brakuje, jest więc w czym wybierać.

Komentarze