Pomnik Cesarzowej Achai, tom V - Andrzej Ziemiański


CESARSKI POMNIK


Losy Achai rozpoczęły się w grudniu 2002 roku, kiedy na rynku pojawił się pierwszy z trzech tomów jej przygód. Finał został dopisany dwa lata później, kończąc opowieść. Kończąc? Po ośmiu latach Ziemiański pokazał czytelnikom jak bardzo się mylili, wydając kontynuację zatytułowaną „Pomnik cesarzowej Achai”, która teraz doczekała się wyczekiwanego zakończenia.


Tysiąc lat po śmierci tytułowej bohaterki, w cesarstwie przez nią stworzonym trwa wyścig, którego celem jest Piekło. Po jednej stronie stoi Arkach i wspierający ją Polacy, ale czy mają szansę wygrać z przeciwnikami i osiągnąć swój cel? I co właściwie czeka ich na końcu drogi? Szpiedzy znajdują się po obu stronach, wojna wisi w powietrzu, podobnie jak rewolucja, zagrożenie czai się wszędzie. Jaki będzie finał tej epickiej sagi i jakie da perspektywy na przyszłość?


Czego tutaj nie ma! Ziemiański, który nad „Pomnikiem cesarzowej Achai” spędził kilka ładnych lat postarał się by w jak najlepszym stylu zakończyć opowieść, dlatego też do tego przysłowiowego jednego wora wrzucił fantasy, science fiction, polską armię (a co za tym idzie także i samą Polskę i jej historię), magię, kosmitów, ludzi z obu stron gór, wizje, Ziemian, telewizję, propagandę, rewolucję, walki, przygody, niebezpieczeństwa… Trudno wszystko zliczyć, trudno zatem także i wymienić, ale rzec trzeba jedno – udało mu się, oj udało. A przecież z takiej mieszanki mógł wyjść niestrawny miszmasz, jakaś pulpa bez ładu i składu. Szczególnie, że przez cztery lata narosła liczba pytań i rozpoczętych wątków, które domagały się należytego potraktowania. Ale na szczęście apetyty zostały zaspokojone, a przez cały tom – tom liczący ponad 950 stron – nie można nudzić się ani przez chwilę.


Duża w tym zasługa lekkiego stylu pisania Ziemiańskiego, który doskonale zna się na swoim fachu. Kiedy poznałem przed laty jego twórczość (dla mnie zaczęło się od „Breslau Forever”), doceniłem przede wszystkim język właśnie, oraz poczucie humoru. W piątym tomie „Pomnika…” tego ostatniego zabrakło, ale w żaden sposób nie da się tego zaliczyć in minus. Jest, jak miało być, jest, jak być powinno – tak najprościej można podsumować finał „Achai” i chyba jest to także przy okazji najtrafniejsze podsumowanie tej jakże udanej powieści.


Co zostaje potem? Żal, że to już koniec, ale także i nadzieja, przecież sam Ziemiański zapowiedział, że „Pomnik…” to dopiero środkowa część trylogii , a więc jest na co czekać. Szczególnie jeśli będzie tak dobrze, jak to było w przypadku „Pomnika…”, a w to raczej nikt nie wątpi, prawda?


A zatem jeśli podobała Wam się „Achaja”, jeśli czytaliście poprzednie tomy, sięgnijcie koniecznie. Zabawa jest przednia, fantazja autora zachwyca, a całość – łącznie z wydaniem – jest po prostu znakomita.

Komentarze