Wojna absolutna - Miroslav Žamboch


PINOKIO NA FRONCIE


Ile to już czytaliśmy książek (że o oglądaniu filmów i cyfrowej rozrywce nie wspomnę), w których maszyny zdobywają samoświadomość i muszą zmierzyć się z konsekwencjami tego stanu rzeczy. Czy warto jeszcze sięgać po temat? Pisać o nim? Czytać go? Jak się okazuje tak. „Wojna absolutna” pokazuje, że wciąż można zaoferować naprawdę świetną, wciągającą i intrygującą lekturę!


W świecie przyszłości relacje na linii ludzie-roboty dalekie są o tego, co próbowała nam pokazać literatura z połowy dwudziestego wieku. Nic nie jest proste, nic nie jest oczywiste. Każdy walczy z każdym, ale też i ze sobą nawzajem. I każdy z każdym może stworzyć układ i opowiedzieć się po dowolnej stronie konfliktu. W takiej sytuacji znajduje się robot bojowy, który kiedyś nosił nazwę DB-24, a teraz, kiedy uzyskał samoświadomość, staje przed perspektywą zniszczenia. Nie chce śmierci, nie chce zostać zezłomowany, chce nadal funkcjonować. Chwilowy bunt na nic się zdaje, „naprawiony” wraca do służby, ale na front walki z wrogiem zostaje wysłany jako kamikadze. Samobójcza misja ma jednak nieco inny przebieg, niż można by się było spodziewać. DB-24 wraz z pomocą tajemniczego, również samoświadomego UW-12, który kontaktuje się z nim posiadając zadziwiającą wiedzę, buntuje się na dobre i ucieka. Co jednak czeka go za linią wroga?


To dopiero moje drugie spotkanie z prozą Miroslava Žambocha, ale jest to spotkanie zdecydowanie udane. Po całkiem niezłym pierwszym tomie „Koniasza” zmiana gatunku z Fantasy na Science Fiction okazała się dla mnie osobiście zmianą na lepsze. W „Wojnie absolutnej” Žamboch snuje całkiem zgrabną opowiastkę dziejącą się w odległych czasach, gdzie tak lubiane przez niego militarne tematy otrzymują ciekawą stylistykę. Co jest w niej takiego ciekawego? Jeśli spojrzeć na „Wojnę…” z perspektywy czysto fabularnej, jest to jedynie prosta historia o bojowym robocie, który chciał być czymś więcej, niż tylko maszyną. O takim zmechanizowanym Pinokiu, który uzbrojony jest w głowice jądrowe, a zamiast świerszcza, do ucha szepcze mu przestarzały nieco kolega, który zszedł niemalże z sąsiedniej linii produkcyjnej. Największą jednak siłą całej opowieści jest perspektywa, z której zostaje nam przedstawiona. Naszym narratorem jest bowiem DB-24, w którego głowie znajdujemy się przez cały czas, a co za tym idzie, w bardzo specyficzny sposób postrzegamy wiele rzeczy. Poza tym nasz zrobotyzowany przyjaciel ma bardzo ciekawy, naiwny sposób  rozpatrywania wielu kwestii, co w połączeniu z lekką stylistyką i technicznym (ale, na szczęście, nie ciężkim) żargonem, daje bardzo ciekawy efekt.


I chociaż „Wojna absolutna” nie jest propozycją z wyższej literackiej półki, to jako rozrywkowa powieść sprawdza się naprawdę znakomicie. Nie nudzi, ciekawie prowadzi wątki i oferuje sporą dawkę akcji. Jeśli więc lubicie fantastykę, nie zawiedziecie się.

Komentarze