Wywiad z Łukaszem Kowalczukiem


Autor głupich komiksów dla mądrych ludzi (a także książki traktującej o wydawnictwie TM-Semic) szaleje. Coraz więcej jego komiksów gości na naszym rynku, podbija też zagranicę. I pojawił się także tu, na Książkarni, udzielić odpowiedzi na kilka pytań o swoją twórczość, inspirację i plany. Trochę to trwało, ale oto w końcu jest - nasze krótkie Q&A!





Książkarnia: Zbliża się premiera Twojego najnowszego komiksu RadioActive Cross: Ostatnia Bitwa Epickich Rozmiarów, stałych czytelników zachęcać nie trzeba, ale co powiedziałbyś nowym, którzy jeszcze nie mieli okazji poznać Twoich dzieł?

Łukasz Kowalczuk: Od czasu, kiedy wysłałeś mi pytania do wywiadu, minęły ponad 3 miesiące. Ukazał się nie tylko RadioActive Cross, ale też Tylko Wrestling Jest Prawdziwy (we współpracy z Mydło zin), a lada chwila na rynek trafi Violent Skate Bulldogs (Studio Lain) oraz Szlamtologia (wydawnictwo ATY). To wszystko są głupie komiksy dla mądrych ludzi. Rozrywkowe, bezpretensjonalne, nieskomplikowane fabularnie, pełne wszelakich nawiązań, kolorowe (ale nie pstrokate!) i, póki co, stosunkowo krótkie.



K: Czytając jakiś czas temu znakomite Vreckless Vrestlers, a teraz RadioActive Cross znów poczułem się jak dzieciak. Jak w czasach, kiedy oglądałem i czytałem Dragon Balla, a po lekcjach grałem z kumplami w Street Fightera czy Contrę na Pegazusie jeszcze, by potem na VHS zaliczyć seans jakiegoś filmu ze Stallone’em czy Schwarzeneggerem. Czy któraś z tych rzeczy była inspiracją dla Twoich komiksów? I co właściwie stoi za Twoimi pomysłami?

Ł.K.: Wszystkie wymienione i tysiące innych. Kultura popularna i śmieciowa to jest niewyczerpana źródło inspiracji, nawet jeśli skupimy się na jednej dekadzie, np. Moich ulubionych latach 80. Jakkolwiek banalnie by to nie zabrzmiało – tworzę takie komiksy, jakie sam chciałbym czytać. Jeśli współpracuję ze scenarzystą, to tematyka oraz inspirację są w moich klimatach. Nawet w przypadku zleceniady dla jakiejś firmy staram się stworzyć coś, co sprawi mi przyjemność. Nie sprawdziłbym się jako rysownik komiksu historycznego czy obyczajowego albo storyboardów reklamowych w jakiejś korporacji.



K: W trakcie lektury Twoich komiksów nieraz miałem ochotę włączyć któryś z nowszych albumów Offspring czy Sum 41 (w tym drugim przypadku szczególnie kawałek WWVII). A jaki byłby Twój wymarzony soundtrack dla stworzonych przez Ciebie komiksów?

Ł.K.: Trop dobry, ale ja zamiast "punków" z Bravo Girl preferowałbym lata 80. i sountrack byłby podobny do tego, jaki ukazał się z filmem RepoMan. Fear, Black Flag, Circle Jerks. Na pewno w przypadku Violent Skate Bulldogs. Do RadioActive Cross może by bardziej pasowała postapokalipsa typu Carnivore. Konkweror, który powinien ukazać się jeszcze w tym roku, będzie miał soundtrack nagrany przez Testera Gier. Dwa kawałki są już zrealizowane – covery Toxic Holocaust i Agnostic Front. W kolejce czekają utwory Motorhead i Icemen. Z drugiej strony, ja w trakcie lektury słucham instrumentalnych rzeczy: Carpentera, ścieżki dźwiękowej z Blood Dragon, nawet jazzu. Tekst nie wytrąca z równowagi.



K: Komiksy piszesz, komiksy rysujesz, a jak to jest z komiksów czytaniem? Jakie gatunki preferujesz? Tytuły? Autorów?

Ł.K.: O ulubionych komiksach mógłbym napisać książkę. Preferuję dobre komiksy, nie ograniczam się do jednego wydawnictwa, grupy autorów czy kraju – coś fajnego wpada mi w łapy, to czytam. Jedyne ograniczenia to zasobność portfela i miejsce, więc jeśli chodzi o zakupy to preferuję cyfrowe edycje, również abonamentowe rozwiązania. Papierowe komiksy, które na pewno będę nadal kupował to jakieś amerykańskie wynalazki z lat 80. i 90. (rzeczy, których raczej nikt nie wznowi), dzieła Kirby'ego, kilka współczesnych serii (głównie z Image Comics i IDW), brytyjskie annuale (egzotyczny format dla młodszych czytelników) oraz polskie tytuły warte uwagi. I tak jest tego sporo.



K: A na koniec nieodzowne chyba pytanie: jakie masz komiksowe plany na przyszłość?

Ł.K.: Zacząć utrzymywać się z komiksu, ilustracji i może pisania.

Komentarze