Grimm Fairy Tales #5 - Śpiąca Królewna - Joe Tyler, Ralph Tedesco, Justin Holman


GDZIE KRÓLEWNA NIE MOŻE, FACETA POŚLE


Na naszym rynku pojawił się właśnie piąty zeszyt „Grimm Fairy Tales”, serii komiksowej, która bawiąc się motywami ze znanych baśni przepuszcza je przez filtr grozy i fantastyki, dodając także spajającego całość współczesnego kontekstu. Co czeka na nas w tej części serii? Zdemitologizowana wersja „Śpiącej Królewny” z rozkładającymi się ciałami i seksownymi dziewczynami.


Nastoletni Brett kocha się w koleżance ze szkoły, Haley Tarlo, ale nie ma u dziewczyny najmniejszych szans. On klasyczny geek, ona posągowa piękność – typowa tragiczna relacja bez szans na dobre zakończenie. Ale Brett jest ślepy i głuchy, nawet na rady przyjaciela, i daje się wykorzystywać dziewczynie na wszystkie możliwe sposoby, pomagając na klasówkach, a nawet narażając się na kłopoty z prawem. Pewnego dnia Haley wysyła go by odebrał towar od dilera na imprezę. Chłopak się zgadza, jednak podczas oczekiwania na handlarza dostrzega kobietę, która gubi księgę z baśniami. Nim może ją dogonić, kobieta odjeżdża, a on zaczyna czytać…

Dawno, dawno temu żyła sobie piękna, acz chłodna księżniczka, na którą zła wiedźma rzuciła zły urok. I żył także Tristan, beznadziejnie w królewnie zakochany, przez co dawał się jej wykorzystywać. W dniu szesnastych urodzin zgodnie z przekleństwem dziewczyna zapada w śpiączkę, z której wybudzić ją może tylko pocałunek prawdziwej miłości…


Jak poprzednie tomy, tak i ten nie jest opowiastką dla dzieci, a przeznaczonym dla młodzieży horrorem z pogranicza fantasy, który posiada morał, ale też i atrakcyjne dla tej grupy wiekowej motywy. Mamy więc tak lubianych w komiksach geeków, którzy zmieniają się pod wpływem niezwykłego zdarzenia, mamy piękne, seksowne dziewczyny, nieco krwi i oczywiście porcję makabry. Wszystko jest jednak stonowane, więc nie znajdziemy w „Grimm Fairy Tales” erotyki czy drastycznych sekwencji.


Rysunkowo ten zeszyt stoi na bardzo dobrym poziomie. Justin Holman rysuje w sposób szczegółowy, miły dla oka i odpowiednio mroczny, kiedy wymaga tego scenariusz. W jego kresce jest coś z Joego Quesady i Alana Davisa, co jeszcze podkreśla nowoczesny, ale przyjemny kolor.


W konsekwencji warto sięgnąć po ten zeszyt, jak i po całą serię oczywiście. Miło się ją czyta, miło ogląda i ma ochotę na więcej. I chociaż jest to tylko i wyłącznie czysta, lekka rozrywka, naprawdę warto ją polecić, co niniejszym czynię.

Komentarze