Tytus, Romek i A’Tomek poznają historię hymnu Polski z wyobraźni Papcia Chmiela narysowani - Henryk Jerzy Chmielewski


TYTUS DO HYMNU!


Seria „Tytus, Romek i A’Tomek” to absolutna klasyka polskiego komiksu, która jest z nami już od prawie 60 lat (pierwszy odcinek ich przygód pojawił się w „Świecie Młodych” 25 października 1957 roku). Co ważne, chociaż jej autor Jerzy Chmielewski liczy już sobie 93 wiosny, nadal pozostaje aktywny, prezentując nam kolejne tomy. Najnowszy, przybliżający historię powstania Hymnu Polski kilka dni temu trafił na księgarskie półki i trzeba przyznać, że prezentuje się naprawdę ciekawie.


Tym razem w swoich historycznych wojażach Tytus, Romek i A’Tomek zawędrowują do roku 1794, kiedy to sytuacja w Polsce znów jest bardzo trudna.  Kościuszko, który przed laty wrócił do kraju po pomocy Amerykanom w wojnie o wolność ich kraju, teraz to Polaków wzywa do zrywu. Do powstania przeciw Prusakom, Moskalom i Austriakom, którzy chcą rozszarpać kraj. Na tle walk i niebezpiecznych zdarzeń powoli rodzi się zainspirowana widokiem maszerujących wojsk Pieśń Legionów Polskich we Włoszech. Pieśń śpiewana do rytmu mazurka, która z czasem zdobędzie sławę jako hymn Rzeczypospolitej – Mazurek Dąbrowskiego…

 

Od kilku lat, dokładnie od roku 2009, Papcio Chmiel wydaje serię publikacji, których bohaterami są Tytus i jego dwaj przyjaciele, różniącą się jednak od głównego cyklu pod wieloma względami. To już nie niewielkie zeszyty, a solidnych wymiarów pełnoprawne albumy, znakomite edytorsko (choć lepiej byłoby gdyby ilustracje były drukowane na obu stronach plansz) i zdecydowanie mające mniej wspólnego z komiksowymi korzeniami, niż mogłoby się to wydawać. Nie są więc kontynuacją tego, co przez lata robił Chmiel, a samodzielnymi, historycznymi opowieściami osadzonymi za sprawą bohaterów w tym samym uniwersum (że tak je nazwę). Czy to coś zmienia? Absolutnie nie, w końcu dawny „Tytus, Romek i A’Tomek” nie był ani spójny, ani ciągły logicznie, więc równie dobrze „Hymn…”, jak i pozostałe albumy z tej serii mogłyby mieć przypisane numery kolejnych ksiąg.

 

Co dostajemy w przypadku tego najnowszego? Dużo humoru, naukę historii poprzez zabawę i bardzo przyjemną, choć prostą przecież, kolorową stronę graficzną. Jak jednak wspominałem nie jest to komiks w czystym tego słowa znaczeniu. Treść opowiadają nie rysunki, a tekst znajdujący się poza rysowanymi stronami. Ilustracje obrazują jedynie wybrane jego fragmenty, z humorem komentując także zmiany, które wnosi do historycznych faktów obecność Tytusa, Romka i A’Tomka. Nie zmienia to jednak odbioru, bo całość czyta się miło, lekko i przyjemnie, a w głowie pozostają pewne fakty, daty i ogół wiedzy.


Dlatego też polecam niniejszą pozycję Waszej uwadze. Dzieciom, jako przyjemną lekcję historii i dorosłym, którzy na Tytusie się wychowali i mają do niego sentyment. Niezależnie od formy, przygody uczłowieczonej małpy zawsze bawią w mądry sposób, trafiając do czytelników tak dużych, jak i małych.

Komentarze