Zdumiewający, fantastyczny, niesamowity Stan Lee: Cudowne wspomnienia - Stan Lee, Peter David i Colleen Doran


TYGRYSKU, TRAFIŁEŚ W DZIESIĄTKĘ


Te słynne słowa wypowiada w 42 zeszycie Spider-Mana przyszła ukochana głównego bohatera, Mary Jane Watson. Napisał je oczywiście nie kto inny, jak Stan Lee i to właśnie one doskonale podsumowują jego życie. Lee trafił w dziesiątkę. Ze swoimi pomysłami. Scenariuszami. I z życiem także. I w dziesiątkę również trafia ta komiksowa (auto)biografia, która przybliża życie i twórczość najważniejszego autora graficznych opowieści w historii.


Kiedy Stan Lee, a wtedy jeszcze Stanley Lieber, przyszedł na świat w 28 grudnia 1922 roku, nikt nie mógł spodziewać się, jaki status osiągnie za kilkadziesiąt lat. Jego dzieciństwo przypadło na lata Wielkiego Kryzysu, nie miał więc szczególnie lekko, ale był chłopcem z wielką wyobraźnią, którą żywiła się kolejnymi łapczywie pochłanianymi powieściami, by z czasem pokazać, że sama także potrafi coś wydać na ten świat. Teraz, kilka dekad później, Stan Lee staje przed nami i zaczyna snuć historię swojego życia, barwną opowieść o swoistym American Dream, który stał się jego udziałem, wiodąc nas przez lata wzlotów i upadków, tak tych osobistych, jak i zawodowych. Jednocześnie ukazuje nam przemiany na rynku komiksowym, jego kulisy i to, jak kształtowały się najważniejsze postacie i fabuły, które zrodziły się w głowie mężczyzny niegdyś nazywającego się Stanley Lieber…


Stan „The Man” Lee, który miłośnik komiksu go nie zna? Nie ma drugiego takiego autora kojarzącego się z tą branżą, jak on, bo i nie istniał drugi taki autor, który stworzyłby tyle postaci będących symbolami popkultury. Spider-Man, Hulk, Fantastyczna Czwórka, Avengers, Thor, Daredevil, Iron Man, X-Men, Silver Surfer, Nick Fury… Znamy ich z komiksów, znamy ich z kinowych ekranów, gier komputerowych, gadżetów, rozpoznajemy, kochamy, nienawidzimy. Możliwość spojrzenia za kulisy i poznania genezy powstania poszczególnych z nich to prawdziwie wspaniała okazja. Tym ciekawsza, że stworzona w formie powieści graficznej. Czy jednak w takiej sytuacji mogłaby przybrać inny kształt?


Fabularnie to bardzo ciekawa, nielinearnie prowadzona historia, daleka od obiektywności, ale tym bardziej pozwalająca wniknąć w umysł i charakter Stana Lee, naszego narratora. Bolesne momenty osobiste są tylko zaznaczone, rzeczy, którymi warto się chwalić Stan wykrzykuje z charakterystycznym entuzjazmem i humorem. Zresztą tymi dwoma emocjami komiks jest przesycony, choć nie brak mu bardziej stonowanych i poważnych scen. Co zresztą może być zasługą pomagającego przy pisaniu scenariusza Petera Davida.


Całość w dość prosty, ale przyjemny dla oka, a przede wszystkim trafny sposób zilustrowała wielokrotnie nagradzana (Eisner Award, Harvey Award) Colleen Doran. Artystka w Polsce niezbyt znana, nie mniej wystarczy wspomnieć listę tytułów, nad którymi pracowała („Amazing Spider-Man”, „Sandman”, „Wonder Woman”) by przekonać się co potrafi. Do tego oczywiście dochodzą ilustracje innych autorów. W końcu mówiąc o konkretnych komiksach trudno jest pominąć zarówno słynne okładki, jak i znaczące momenty z ich historii, a tych tutaj nie brakuje. W skrócie: jest na co popatrzeć.


To wszystko (plus solidna ilość stron i świetne wydanie) składa się na absolutne must read dla fanów komiksów (nie tylko tych spod szyldu Marvela) i pozycję godną polecenia każdemu. Pozycję fascynującą, bawiącą i mocno osadzoną we współczesnej popkulturze. Polecam zatem bardzo gorąco, z całego serca.


I dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie mi egzemplarza do recenzji.

Komentarze