Fistaszki zebrane 1979-1980 - Charles M. Schulz


GENIUSZ CODZIENNOŚCI


Wydawnictwo Nasza Księgarnia podjęło się niezwykle ambitnego zadania publikacji serii kompletnych zbiorczych wydań legendarnych „Fistaszków” i sukcesywnie, od ośmiu już lat, realizuje ten cel. Najnowszy z imponujących tomów serii, piętnasty, zabiera nas do przełomu lat 70 i 80 ubiegłego wieku, oferując blisko 350 stron lektury, która nie zestarzała się przez ten czas ani odrobinę, zachwycając równie mocno, jak niemal trzy dekady temu.


O czym są „Fistaszki” chyba nie trzeba nikomu mówić. Sympatyczna ferajna reprezentowana przez dwójkę najbardziej rozpoznawalnych bohaterów, Charliego Browna i jego psa Snoopy’ego, jest z nami od 1950 roku, ukazując się w najważniejszych gazetach świata w formie codziennych pasków (w tym także w Polsce). Ale dla formalności warto wspomnieć, że komiks opowiada losy grupki dziecięcych bohaterów, w skład których – obok wspomnianej już dwójki – wchodzą m.in. Lucy i Linus van Pelt, Peppermint Patty, Sally Brown, Schroeder czy Woodstock. W krótkich opowiastkach, czasem łączących się w większą całość (wciąż jednak pozostających samodzielnymi tworami) przeżywają przygody, snują swoje opowieści i komentarze otaczającego ich świata. W zabawnych, satyrycznych dialogach i monologach ujawnia się filozoficzna natura i niezwykła głębia, dotykająca tematów wspólnych dla każdego z nas. W tym tomie Charlie choruje, Patty pozywa szkołę, a na łamach serii zaczyna się romans…

 

Każdy z albumów „Fistaszków” to absolutne arcydzieło komiksu, którego nie znać po prostu nie wypada. Chociaż opus magnum Charlesa Schulza powstało w Ameryce i z założenia odnosiło się do tamtejszego stylu życia i problematyki, poruszane kwestie okazały się uniwersalne, a komiks został znakomicie przyjęty na całym świecie. Przygody Charliego Browna zostały ostatecznie przełożone na ponad dwadzieścia języków, trafiając na rynki 75 krajów i zdobywając 355 milionów czytelników. O takim sukcesie marzą twórcy, ale lwia ich część właśnie tylko może pomarzyć. W przypadku Schulza nie ma się jednak czemu dziwić – wielkość jego komiksu jest niezaprzeczalna. To musiało się przyjąć. I przyjęło.

 

Poza tym jego komiczna strona skutecznie potrafi poprawić humor. Tak samo, jak niezawodna logika bohaterów, ich wnioski, pointy oraz wydarzenia, w które się angażują. I, oczywiście, rewelacyjna, prosta, ale skuteczna grafika, która ewoluowała przez lata by osiągnąć ten niezapomniany efekt. Przez dokładnie pół wieku publikacji (ostatni odcinek został wydany dzień po śmierci autora) powstało niemal 18000 pasków z Fistaszkami. I jeszcze więcej komiksów inspirowanych dziełem Schulza – wystarczy wspomnieć np. „Garfielda” czy „Calvina i Hobbesa”. Przedstawiają więc kawał historii; komiksowej, popkulturowej i Ameryki w ogóle. Warto więc je poznać. Co tam warto, trzeba. Koniecznie! Polecam, zachęcam, namawiam. Szczególnie, że polskie wydanie jest naprawdę znakomite.

Komentarze