Klub Pickwicka - Charles Dickens


KLASYKA PICKWICKA


Właśnie minęło równo 180 lat od chwili, w której zaczęto publikację „Klubu Pickwicka”. Z tej okazji wydawnictwo MG przygotowało nową polską edycję. Dlaczego warto po nią sięgnąć? Bo to Dickens w najlepszym wydaniu, zabawny rubaszny wręcz, pozytywny, choć nie ograniczający się tylko do rozrywkowej formy.


Pan Samuel Pickwick to założyciel Klubu Pickwicka, gdzie w osobliwy sposób zbiega się filozofia i zabawa. Dobroduszny, wesoły mężczyzna wpada na pomysł prosty, acz skuteczny – podróży poza Londyn, podróży w głąb Anglii celem poznania rzeczy nowych i nowych ludzi także. Wraz ze swoimi towarzyszami z klubu zaczyna go realizować, co prowadzi do serii przygód – mniej lub bardziej zabawnych…


Brzmi prosto? I proste także jest. Ale w tym wypadku – jak w wypadku większości klasyki – prostota równa się skuteczności. I to skuteczności poprawiającej nastrój, cieszącej czytelniczy gust i przenoszącej dziecięcą infantylność na dorosły, dojrzały grunt. Bo tak naprawdę „Klub Pickwicka” to przygodowa bajka dla starszych czytelników. Rubaszni, raczej okrągli bohaterowie, którzy lubią pogrążać się w drobnych przyjemnościach podróżują, przeżywając przygody i poznając nowych ludzi. Dominuje humor, nie brak jest satyry – liczy się dobra zabawa, tak dla postaci wykreowanych na kartach (tych jest całe mnóstwo, ale przedstawieni są w znakomity sposób), jak i dla odbiorców.


Czytelnicy zresztą to docenili. Kiedy w marcu 1836 roku zaczęto publikację „Klubu Pickwicka” początkowe odcinki publikowano w nakładzie ledwie 500 egzemplarzy. Nie cieszyły się szczególną popularnością, co przekładało się na plany wydawnicze. Gdy jednak na scenie pojawiły się nowe postacie oraz fragmenty społecznie zaangażowane a czytelnicy zaczęli dopisywać (i domagać się wznowień wcześniejszych zeszytów), nakład zwiększono aż 80 razy.


Teraz, po niemal dwustu latach, powieść wciąż czyta się znakomicie. Może na początku rzeczywiście młody wówczas Dickens nie popisał się szczególnie, to jednak wraz z rozwojem fabuły pokazał się od naprawdę znakomitej strony. Szczególnie pod względem stylu, znakomitego do powolnego smakowania „Klubu…”. Jak na dwudziestoczterolatka, którym wówczas był, rzecz godna podziwu.


Dlatego polecam gorąco. Taką klasykę zdecydowanie warto jest znać. Sięgnijcie więc i przekonajcie się sami o jej wartości.


A ja dziękuję wydawnictwu Mg za udostępnienie mi egzemplarza do recenzji.

Komentarze