Sandman: Uwertura - Neil Gaiman, J. H. Williams III


WIECZNY SEN


Kultowa i niezwykle ceniona seria komiksowa „Sandman” ukazywała się w latach 1989-1996, zdobywając łącznie ponad 25 nagród Eisnera, nagrodę festiwalu w Angoulême oraz wyróżnienie imienia Brama Stokera, a także kilka zaszczytnych tytułów i miejsce w historii komiksu. Mimo okazjonalnych spin-offów i dodatków przez dwie dekady nie doczekała się żadnego kanonicznego tomu. Aż do dziś. Oto bowiem właśnie na naszym rynku pojawił się album niezwykły – prequel „Sandmana”, który zarazem stanowi ostateczne pożegnanie Neila Gaimana z tą postacią.


Rok 1915. Coś zaczyna się dziać, coś dziwnego, niepojętego i niebezpiecznego. Coś, co zagraża nam wszystkim. I wszystkiemu w ogóle. Sen trafia na drugi koniec wszechświata na osobliwe spotkanie, które staje się początkiem niezwykłej podróży. To tu król sennej krainy staje oko w oko z samym sobą, a właściwie wszystkimi manifestacjami siebie samego, stanowiących najróżniejsze aspekty jego samego. Jednym z powodów dlaczego się tu zebrali jest fakt, iż jeden z nich został zabity. Kto mógł tego dokonać? I dlaczego? Z odpowiedzią na te pytania wiąże się jeszcze jedna rzecz: wszechświat jest już stary, żyje zbyt długo, nadszedł czas by się skończył. Czas unicestwienia wszystkiego. Coś kryło się w ciemnościach bardzo długo, a teraz się budzi. Do tego to nie kto inny, ale Sen właśnie jest w pewnym stopniu odpowiedzialny za to, co się dzieje. By wyjaśnić nadciągający koniec wszechświata oraz jemu zapobiec, Sen w towarzystwie swej kociej aberracji i dziewczynki o imieniu Nadzieja, która wkrótce dołącza do tego osobliwego duetu, wyrusza do miejsc tak niezwykłych, jak niebezpiecznych…


Dziwny, oniryczny, prosty acz skomplikowany, najnowszy „Sandman” to – jak i poprzednie zresztą – dzieło, w którym jawa i sen spotykają się na różnych płaszczyznach, łącząc, mieszając ze sobą i rozpadając na zupełnie nowe elementy. I to w jakim stylu! Gaiman nie zawodzi miłośników swojej twórczości, nowych czytelników zaś w ciekawy sposób wprowadza w świat Władcy Snów. Bo „Uwertura” jako wprowadzenie nadaje się całkiem dobrze, chociaż oczywiście największą przyjemność  z niej będą czerpać wszyscy ci „Sandmana” dobrze już znający. Autor, znany i ceniony pisarz, po raz ostatni powrócił do Krainy Snów żeby odpowiedzieć na kilka pytań i zatoczyć fabularne koło. Przy okazji otwartych zostawił kilka nowych kwestii, nie mniej – co stwierdza już we wstępie – taki jest właśnie urok tej opowieści. A przynajmniej część uroku. Resztę stanowią niezwykłe wizje z pogranicza horroru i dark fantasy, podlane dodatkowo odrobiną science fiction ze swoistą kosmiczną wojną w tle (jedna z postaci wygląda nawet jak Wookie) i bardzo mocno doprawione symboliką.


Oczywiście to nie tylko zasługa Gaimna. Owszem, wymyślił on cały świat, całą mitologię znakomicie korespondującą z naszą kulturą i historią, ale to J.H. Williams III ożywił wszystkie te elementy na stronach albumu. Zresztą strona graficzna „Uwertury” jest tak znakomita, iż bez wahania mogę powiedzieć, że lepsza nawet od treści. Oscylująca na granicy wielu różnych stylistyk, zachwyca realizmem i dziwnymi abstrakcyjnymi formami, czasem ocierając się o cartoonową kreskę, to znów dążąc do klasycznego ujęcia tematu, czy wreszcie zabaw charakterystycznych dla współczesnych komiksów. Praca, jaką włożył w ten album zachwyca i zdumiewa, urzeka i nie pozwala oderwać od siebie wzroku, a co więcej sprawia, że do ilustracji chce się wracać raz po raz. Jak dla mnie coś wspaniałego – i zarazem coś, co tak rzadko w ostatnich latach zdarza się w amerykańskim komiksie.



Oczywiście jak na Egmont przystało komiks doczekał się równie rewelacyjnego wydania. Świetny papier, twarda oprawa i całe mnóstwo dodatków, od galerii okładek, przez informacje o procesie powstawania i wywiady, po szkice. Pięćdziesiąt stron zakulisowych materiałów zachwyci każdego purystę serii, ale też i spodoba się nowym odbiorcom, jako obszerne źródło zakulisowej wiedzy.


Polecam gorąco. Najnowszy „Sandman” to bardzo dobrze napisany, stanowiący prawdziwą ucztę dla oczu komiks, który absolutnie warto przeczytać. Aż szkoda, że to już koniec, ale z drugiej strony każdy w końcu zapadnie w wieczny sen, a ten nadszedł teraz dla gaimanowskiego Sandmana. Dobrze, że w tak znakomitym stylu.


A na koniec dziękuję jeszcze wydawnictwu Egmont za udostępnienie mi egzemplarza do recenzji.

Komentarze