Calvin i Hobbes #11: Dziki kot - psychopatyczny morderca - Bill Watterson


REFORMATOR I FILOZOF


„Dziki kot – psychopatyczny morderca” to jedenasty i ostatni już tom zbiorczego wydania komiksowych pasków z przygodami Calvina i Hobbesa. Szkoda, że nowych opowieści już nie będzie, ale ważniejsze jest, że do samego końca seria zachowała wysoki poziom. „Kot…” więc zachwyca, bawi i skłania do myślenia. I przy okazji tak znakomicie poprawia humor, że po odłożeniu książeczki na twarzy na długo pozostaje błogi uśmiech.


Tym razem ktoś zaczyna wysyłać do Calvina listy. Chłopiec, który do tej pory nie mógł narzekać na nadmiar korespondencji nagle otrzymuje coraz więcej dziwnych wiadomości pisanych nie wiadomo przez kogo. Nadawca każdą z nich sygnuje znakiem czaszki i coraz mocniej obraża Calvina. Kto to może być? I dlaczego to robi? Wiadome jest jedno, listy wysyła ktoś z tego miasta…

To jednak dopiero początek! Nastała zima, zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, a jak wiadomo Calvin do najgrzeczniejszych dzieci nie należy. Czy lepiej opłaca się więc próbować na siłę (nad)robić dobre uczynki w oczekiwaniu na prezent czy jednak bawić się dobrze i bezkompromisowo już teraz? A może za złe uczynki nie dostanie prezentu, ale takiego, na którym wcale mu nie zależy? I pozostaje jeszcze oczywiście kwestia listu do Świętego Mikołaja i tego, jaką taktykę obrać, by jak najlepiej wmanewrować go w prezenty…


Ta seria jest po prostu rewelacyjna. Wyrosła na gruncie nieśmiertelnych „Fistaszków” Schultza oferuje nie tylko to, co w paskach tworzonych do codziennych gazet najlepsze, ale przede wszystkim własny, niepowtarzalny styl i charakter. Specyficznego klimatu także nie można jej odmówić. Scenariusze poszczególnych odcinków, czy to łączących się w większą całość czy też stanowiących autonomiczną opowiastkę (jak każdemu miłośnikowi komiksu wiadomo także i te wyrwane ze środka większych treści znakomicie nadają się do samodzielnego czytania), to rozbrajające historyjki, mocno satyryczne i gorzkie w swym brzmieniu. A jednak nie sposób się przy nich nie śmiać.

 

Co ważne, a może nawet najważniejsze, poziom humoru jest odpowiedni zarówno dla dzieci, młodzieży, jak również dorosłych. Każdy też inaczej odbierze prezentowaną treść, a ta jest naprawdę głęboka, zaangażowana i ciekawa. Nie przypadkiem daj główni bohaterowie, mały chłopiec i pluszowy tygrys, który ożywa w jego oczach dzielą imiona reformatora chrześcijaństwa i filozofa.


Jak komiks prezentuje się pod względem graficznym? Wprost znakomicie! Jak w przypadku „Fistaszków” czy „Garfileda”, tak również tutaj największą siłą jest prostota. Ale prostota absolutnie zachwycająca. A co więcej autor pokazuje się także nie raz od bardziej złożonej i realistycznej strony, nie zapominając także o porcji odcinków w pełni kolorowych.


W skrócie: rewelacyjna rzecz. Dobrze, że Egmont wydał tę serię i dobrze, że ją wznowił. Warto po nią sięgnąć, warto przeczytać i warto wracać raz po raz. Nie zastanawiajcie się, dobra i inteligentna zabawa gwarantowana. Dlatego polecam bardzo gorąco.


I dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie mi egzemplarza do recenzji.

Komentarze