Sherlock Lupin i ja #2: Ostatni akt w operze - Irene Adler (Pierdomenico Baccalario i Alessandro Gatti)


NASTOLETNI DETEKTYWI POWRACAJĄ!


Przyznam, że choć od dziecka uwielbiam postać Sherlocka Holmesa, do serii z jego młodzieńczymi przygodami podchodziłem z pewną obawą. Czy naprawdę trzeba było robić taką opowieść, skoro całe mnóstwo oryginalnych opowiadań nadaje się jak najbardziej dla młodszych odbiorców? Tego akurat nie wiem, ale jedno mogę powiedzieć z całą pewnością: po „Sherlock, Lupin i ja” naprawdę warto jest sięgnąć! Dlaczego? Bo to po prostu znakomita seria, bawiąca się elementami legendarnych pierwowzorów, która kupiła moja serce.


Po przygodzie na wakacjach, Sherlock, Lupin i Irene rozstali się, ale obiecali sobie, że kiedy tylko będą mieli taką możliwość, spotkają się znowu. Niestety sytuacja we Francji jest niebezpieczna, Paryż oblegają wojska pruskie, a kraj jest już można rzec pokonany. Wkrótce pojawia się jednak okazja do spotkania – wszyscy troje mają zobaczyć się w Londynie. Niestety Lupin nie zjawia się w wyznaczonym miejscu. Oto bowiem jego ojciec został oskarżony o kradzież i zabójstwo i trafił właśnie do aresztu. Kto podejmie się próby oczyszczenia go z zarzutów i rozwiązania całej zagadki, nie trudno się domyślić. Przyjaciele łączą siły i zaczynają działać, sprawa jednak jest o wiele bardziej złożona, niż którekolwiek z nich mogłoby się spodziewać…


Powieści o przygodach młodego Sherlocka, Lupina i Irene stworzone przez działający pod pseudonimem Irene Adler duet Pierdomenico Baccalario i Alessandro Gatti można czytać na dwa sposoby. Pierwszy tyczy się czytelników nieznających powieściowych klasyków, z których zaczerpnięto główne postacie, drugi wszystkich tych, którzy kochają pierwowzory lub też są po prostu z nimi dobrze zaznajomieni. W obu przypadkach zabawa jest udana, nie mniej to właśnie zorientowani w temacie znajdą w tej serii najwięcej przyjemności. Dla nowych odbiorców będzie to bowiem jedynie udany młodzieżowy kryminał, lekki, przyjemny i potrafiący zaskoczyć zwrotami akcji, dla fanów urzekająca gra na polu czytelnik-autorzy, pełna odniesień, ciągłego puszczania oka i zabawy charakterystycznymi elementami. Sherlock, Lupin i Irene nie są tutaj jeszcze tymi osobami, które tak dobrze znamy z ich przyszłych losów. To niewprawni, ale mądrzy i inteligentni nastolatkowie z talentem do pakowania się w kłopoty. Widać w nich przyszłe cechy, nie mniej mamy również okazję zobaczyć rzeczy dotychczas nieznane. I to naprawdę dobrze do nich pasuje.


Swoje robi także tło historyczne. Przywoływanie prawdziwych wydarzeń dla jednych będzie dodatkową kotwicą zaczepioną o rzeczywiste dno, dla innych inspiracją by sprawdzić o co właściwie chodziło. A to kolejny ze smaczków, jakich pełen jest „Ostatni akt w operze”.


Co więcej powieść została napisana w sposób lekki, przystępny dla nastoletnich czytelników (nie mam więc brutalności czy innych niewłaściwych treści), ale nie infantylny. Dobrze będą się więc bawić także starsi odbiorcy, a to coś, co trzeba docenić. Do tego seria sama w sobie stanowi bardzo ciekawe uzupełnienie klasyki. Warto więc ją poznać, bo ewidentnie posiada swój urok. Dlatego też polecam gorąco i jestem ciekaw jak to wszystko się rozwinie i zakończy.

Komentarze

  1. Cześć. Zapraszam do siebie na bloga http://naucz-mnie-tego.blog.onet.pl/
    To opowiadanie. Dopiero z nim zaczynam. Może wpadniesz, przeczytasz i wyrazisz swoje zdanie? Byłabym bardzo wdzięczna ! :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Już mi gdzieś ta seria mignęła i raczej mam na tej temat "wyrobioną opinię" - może i dla młodszych fajne, ale ja jednak zostanę przy moim ukochanym oryginale <3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz