Fire And Stone: Predator - Joshua Williamson, Chris Mooneyham


OGIEŃ, KAMIEŃ I PREDATOR


Najsłynniejszy obok Obcych filmowy przybysz z kosmosu nie miał w Polsce wielkiego szczęścia do solowych przygód na łamach komiksów. Alieni doczekali się kilku własnych opowieści, Predator jednak musiał zadowolić się tylko jednym albumem i serią gościnnych występów razem z Obcymi, Sędzią Dreddem czy Batmanem. Podobnie było też w ramach serii „Fire and Stone”, ale teraz Łowca w końcu doczekał się w jej ramach albumu poświęconego tylko jemu. Prawie - Obcych także nie zabrakło na dalszym planie.


23 stycznia 2219 roku. Załoga statku Perses uciekła z rzezi, do jakiej doszło na Geryonie i teraz bezpiecznie przemierzają kosmos. Zagrożenie minęło, mogą więc zasnąć w spokoju, a przynajmniej tak im się wydaje. Galgo wybudza swoich ludzi i opowiada o wydarzeniach, jakie rozegrały się na pokładzie, kiedy Elden wdarł się tu w poszukiwaniu Francisa. Niestety po walce między stworami pozostała pewna pamiątka – na Peresesie znalazł się pasażer na gapę. Co ich czeka, nie wiadomo, dlatego lepiej uporać się z problemem jak najszybciej. Niechcianym pasażerem okazuje się nie kto inny, jak Predator, zaczyna się walka, ale kosmiczny łowca ma zupełnie inny cel, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Galgo, który gotowy jest poświęcić nawet życie (niekoniecznie swoje), stanie przed koniecznością powrotu do miejsca, którego nie chciał już nigdy widzieć na oczy…


Po tym tomie, lepszym nawet niż poprzedzający go „Aliens versus Predator”, widać wyraźnie, że „Fire and Stone” zbliża się do końca. Historia w pewnym sensie zatacza koło i prowadzi do rozliczenia. Czy ostatecznego? Prawie, kolejny tom, „Prometeusz: Omega” jest już bowiem zapowiedziany, ale będzie on już ostatnią częścią serii. Póki co mamy jednak okazję cieszyć się „Predatorem”, a to kawał niezłego komiksu SF dobrze korespondującego z rozwijanym coraz bardziej filmowym uniwersum.

 

Jak na opowieść o kosmicznym łowcy, który słynął z odzierania swoich ofiar ze skóry i wyrywania im głów razem z kręgosłupami (by wymienić tylko część charakterystycznych metod), scenariusz czwartego tomu napisany przez Joshuę Williamsona („Justice League vs. Suicide Squad”) „Fire and Stone” jest odpowiednio krwawy i dosadny. Nie zabrakło też ostrego języka, ale przede wszystkim brutalność historii przejawia się w jej rysunkach.


I tu na scenę wkracza Chris Mooneyham, ilustrator operujący brudną kreską, który tworzy naprawdę ciekawy klimat. „Predator” w jego wykonaniu nie przypomina hiperrealistycznej oprawy graficznej „AVP”, ale prostota rysunków i ich klasyczna forma (przypominająca nieco ilustracje z „AVP: Dreszcz polowania”, jednak o wiele od nich lepsza) dobrze pasują do całości. Zresztą Mooneyham zna to uniwersum dość dobrze, przez laty współtworzył bowiem „Predator Vs. Judge Dredd Vs. Aliens”, i równie dobrze w nim się odnajduje.


Fani Alienów i Predatorów będą więc zadowoleni. A że komiksy z serii „Fire and Stone” stanowią pomost pomiędzy „Prometeuszem”, a „Obcy: Przymierze” warto po niego sięgnąć, szczególnie teraz, gdy premiera tego drugiego filmu jest coraz bliżej.

Komentarze