Sherlock #3: Wielka gra - Mark Gatiss, Steven Moffat, Jay


SHERLOCK PO JAPOŃSKU


Przez dokładnie 130 lat, jakie minęły od stworzenia postaci Sherlocka Holmesa, seria opowieści o najlepszych detektywie wszechczasów doczekała się całego mnóstwa interpretacji, hołdów, adaptacji i rozwinięć. Od wystawiania na scenie i kinowych oraz telewizyjnych produkcji, przez najróżniejsze powieści a to rozbudowujące życie bohaterów, to znów analizujące to, co wszyscy dobrze znają, po komiksy, gry, gadżety i właściwie wszystko inne. Jedną z najciekawszych i najlepszych adaptacji klasycznych dzieł Arthura Conan Doyle’a okazał się brytyjski serial „Sherlock”, który od 2010 roku podbija serca widzów. Jego sukces okazał się tak duży, że już dwa lata później japoński twórca Jay stworzył na postawie scenariusza mangę. I to bardzo udaną.


Nadszedł czas wielkiej gry. Sherlock jeszcze o tym nie wie, ale już niedługo przyjdzie mu zmierzyć się z największym wyzwaniem w dotychczasowej karierze. Póki co jednak nudzi się w swoim mieszkaniu, a wszystkie sprawy, jakie trafiają w jego ręce okazują się nie wystarczać jego spragnionemu czegoś więcej intelektowi. Mimo to nie chce zaangażować się w zleconą mu przez brata sprawę zabójstwa urzędnika, który pracował nad nowym systemem obrony antyrakietowej. Jej tajne plany zgrane miał na pendrive’a, który zniknął. Trzeba go odzyskać, a Mycroft nie może się tym zająć osobiście. Sherlock jednak trafia na zdecydowanie ciekawszą zagadkę. Kiedy jego mieszkanie wylatuje w powietrze, a na miejscu znaleziony zostaje koperta z telefonem zaadresowana właśnie do niego, zaczyna się pojedynek wszech czasów. Największy detektyw kontra największy zbrodniarz. Holmes i Moriarty - dwaj geniusze, których, mimo że stoją po przeciwnych stronach barykady, łączy przerażająco wiele…


Każdy sezon serialu „Sherlock” składa się z trzech odcinków długości pełnometrażowych filmów. Trzeci tom mangowej adaptacji stanowi więc finał pierwszej serii, a co za tym idzie musiał być nie tylko jeszcze lepszy, niż wcześniejsze epizody, ale także kończyć się konkretną retardacją. Czy to się udało? Tak. Tempo jest szybkie, zaskoczeń nie brakuje, a miłośnicy, którzy znają literacki pierwowzór otrzymują dodatkowo mnóstwo smaczków do wyłapania. Sam finał natomiast pozostaje otwarty, a cała zaczęta tu opowieść znajdzie swoje zakończenie dopiero w kolejnym tomie. To jedyny taki przypadek w całej serii, ale każdy, kto oglądał serial wie, że warto będzie czekać na ciąg dalszy, bo stanowi jedną z najlepszych opowieści „Sherlocka”.

 

Scenariusz mangi to nic innego, jak scenariusze poszczególnych odcinków serialu. Strona graficzna także wierna jest temu, co widzieliśmy na ekranach. Postacie, miejsca i ujęcia przypominają więc pierwowzór, ale Jay nadał im typowego dla japońskich komiksów charakteru. Co ważne postacie wyglądają tak, jak odgrywający ich role aktorzy i tylko szkoda, że rysunek nie odda genialnej, szalonej gry Benedicta Cumberbatcha, ale przecież nie można mieć wszystkiego.


Jeśli daliście się uwieść serialowi, mangowy Sherlock także Was wciągnie i urzeknie. Ja jako miłośnik brytyjskiej produkcji, a także fan dzieł Arthura Conan Doyle’a jestem usatysfakcjonowany, ale abstrahując od tego, to po prostu znakomity komiks. Realistycznie narysowany, dobrze poprowadzony, oferuje humor, emocje i dużo akcji. Dlatego polecam gorąco i z niecierpliwością czekam na kolejne tomy, w szczególności szósty, który zawierać będzie najlepszy odcinek „Sherlocka” jaki kiedykolwiek powstał.

Komentarze