Giga Tokyo Toy Box #1 - UME (Takahiro Ozawa, Asako Seo)


GRA WARTA ŚWIECZKI


„Giga Tokyo Toy Box” to kontynuacja krótkiej, bo zaledwie dwutomowej mangi „Tokyo Toy Box” wydanej na polskim rynku w roku 2011. Bez obaw, każdy kto chciałby zacząć swoją przygodę z tą serią od „Giga…” właśnie, na pewno nie poczuje się zagubiony. A raczej nie poczuje nawet, że to kontynuacja losów znanych już postaci. Wszystko tu jest samodzielne, świeże, a przede wszystkim bawiące i rozśmieszające niemal do łez.


Bohaterką mangi jest 24-letnia Momo Momoda, która od zawsze marzyła o pracy w branży gier komputerowych. Niestety chociaż uparcie wysyła zgłoszenia do zajmujących się tym firm, odpowiedź zawsze brzmi jednakowo: Pani już podziękujemy. Nie chcąc przyznać się do porażki, a tym samym wrócić do rodziców i wieść normalne życie (randki, ślub, bachory, rozstępy, kredyt, zdrada, emerytura, kostucha), ciągle nie chce odpuścić. I wtedy właśnie dostaje SMS-a, że w końcu się udało. Nieradzące sobie za dobrze na rynku Studio G3 jest gotowe ją zatrudnić, jak się szybko jednak okazuje przez pomyłkę. Na szczęście dla niej pani prezes za namową ex prezesa postanawia przyjąć ją na trzymiesięczny okres próbny, szczególnie że aktualne zlecenie na gry mobilne wymaga szybkiego czasu realizacji. Oczywiście z miejsca pojawiają się kłopoty, branżą wstrząsają oskarżenia o propagowanie przemocy, a Momo będzie musiała wykazać się nie lada upartością by osiągnąć swój wymarzony cel. Ale czy w ogóle jej się to uda?


Chociaż „Giga Tokyo Toy Box” to manga lekka, humorystyczna i dość prosta, znakomicie portretuje świat studiów projektujących gry, ich walki na rynku oraz problemów, jakie dotykają tę branżę. Wraz z Momo, która musi odnaleźć się w pracy wchodzimy do hermetycznego środowiska i od środka oglądamy to, co się w nim dzieje. Bywa zabawnie, trudno jest wręcz nie parskać śmichem przy niektórych scenach, bywa też poważnie, przede wszystkim jednak jest ciekawie. Zwyczajne życie, praca i trudności wciągają równie mocno, a może nawet bardziej, bo przecież bliskie są nam wszystkim, niż wielkie przygody. Sympatyczna bohaterka, jej niechlujny, gburowaty, ale jednak mający serce po właściwej stronie szef i cała reszta pracowników D3 to postacie, których trudno nie polubić. Do tego dochodzi jeszcze mieszanie fikcji z rzeczywistością, dodająca mandze posmaku realizmu.


Bardzo udana jest także szata graficzna. Japońskie komiksy cenię przede wszystkim za to, jak łączą w spójną całość różne sprzeczności. Prosty design postaci, szczegółowe, realistyczne tła, scenerie i przedmioty, do tego powaga połączona z rozbrajającą cartoonową mimiką – takie rzeczy sprawdzają się tylko w mangach. I takie właśnie rzeczy znajdziemy też w „Giga Tokyo Toy Box”.  Dlatego też miłośnikom opowieści graficznych z kraju kwitnącej wiśni polecam ten tytuł z czystym sercem.  Dobra zabawa gwarantowana.

Komentarze