Nasz Cud #1 - Natsuo Kumeta


(NIE)CODZIENNE ŻYCIE SZKOLNE


Magia, miecz i szkolne życie. Tak w skrócie można podsumować serię Natsuo Kumety. „Nasz cud”, bo o nim mowa, to lekka, przyjemna i nie stroniąca od emocji opowieść o problemach młodzieży osadzona w modnych realiach urban fantasy. Dzieje się dużo, szybko, a przede wszystkim ciekawie i w bardzo dobrym, poważnym stylu.


Szkoła dla nikogo nie jest lekkim przeżyciem. Ciągłe problemy, stres, przejmujące uczucia, skorzy do konfliktu uczniowie starszych roczników. Nastoletni Harusumi Minami ma jednak o wiele gorzej, niż jego rówieśnicy. Kiedyś w podstawówce wyznał, że wierzy, iż jest reinkarnacją kogoś, kto żył dawno temu w zupełnie innym państwie. Co więcej w poprzednim wcieleniu był dziewczyną, a właściwie księżniczką Veronicę. Nie trudno wyobrazić sobie reakcję rówieśników. Niestety choć chłopak jest już w nowej szkole, zła sława wciąż się za nim ciągnie. Dużo w jego życiu zmienia pojawienie się Kamioki, uroczej dziewczyny, z którą połączy go nić sympatii. Ich wspólne rozmowy sprawią, że Minami zacznie przypominać sobie o wiele więcej z poprzedniego życia niż dotychczas, a co za tym idzie być może znajdzie sposób by udowodnić innym, że wcale nie wymyślił sobie reinkarnacji. Jednak sytuacja ma też swoje złe strony: znajomość z kimś takim jak on nie jest mile widziana wśród młodzieży. Kamioka także znajdzie się na celowniku wrednych kolegów…


„Nasz cud” to manga nieskomplikowana, ale dobrze i konsekwentnie poprowadzona. Na stronach komiksu sąsiadują ze sobą różne elementy; przygodowo-fantastyczna akcja łączy się z obyczajową opowieścią o alienacji, braku zrozumienia i przemocy doświadczanej ze strony rówieśników, podobnie jak codzienność japońskiej szkoły splata się z ujętymi w ramy fantasy realiami niby średniowiecznej Europy. Brzmi dziwnie? A jednak wszystko to dobrze ze sobą współgra. Oczywiście najciekawiej i tak wypadają tu relacje pomiędzy Minamim a Kamioką oraz ich kłopoty, jednak elementy nadprzyrodzone także mają swój urok. Dobrze zagrała tutaj tajemnica, bo wspomnienia z poprzedniego życia głównego bohatera poznajemy fragmentarycznie. Chłopak zresztą sam nie wszystko rozumie i pamięta, szuka, a przebłyski tego, co było często inicjują przypadkowe rzeczy. Manga wchodzi na tym polu w korelacje z rzeczywistością, która zaczyna przypominać konkretne zdarzenia z przeszłości. Na szczęcie wraz z rozwojem akcji, choć istnienie magii staje się faktem i ma wpływ na wydarzania, autorka nie odrywa się przesadnie od ziemi, co w przypadku komiksu tak poważnego jak ten jest jak najbardziej in plus.


Oczywiście Natsuo Kumeta nie zapomniała także o porcji humoru. Tego wprawdzie praktycznie nie znajdziemy w samej treści „Cudu…”, jednakże wystarczy zajrzeć na koniec tomiku i zdjąć obwolutę by dostać kilka słów od autorki. Stanowią one formę rozprężenia i sympatyczny bonus dający wgląd w kulisy pracy (najwięcej w temacie mundurków szkolnych bohaterów).


Całość została także bardzo dobrze i przyjemnie dla oka zilustrowana. O dziwno środek wygląda lepiej nawet, niż udana okładka. Jest lekko, zwiewnie, ale i mrocznie. Jak zwykle nie brak detali i ekspresyjnej (choć stonowanej w tym przypadku) mimiki oraz dynamicznego prowadzenia akcji i ciekawego, bo burzącego czasem ustalony rytm kadrowania.


W skrócie: bardzo dobra manga z sympatycznymi bohaterami i ciekawą akcją. Kto lubi klimaty, w jakich porusza się „Nasz cud” i sporą dozę miłosnych uniesień, na pewno się nie zawiedzie. Polecam gorąco. 

Komentarze