Rycerze Sidonii #2 - Tsutomu Nihei



NA RATUNEK


Pierwszy tom „Rycerzy Sidonii” okazał się naprawdę udaną, lekką, choć mroczną zarazem opowieścią o walce mecha z kosmicznym najeźdźcą. Ciąg dalszy, jak przystało na dobrą kontynuację, rozwija wszystkie zapoczątkowane wątki i dodaje kilka ciekawych informacji. Pytań nadal jest wiele, przybywają nowe postacie, a atmosfera się zagęszcza. Więcej jest też emocji i zdarzeń, a manga z każdą stroną robi się coraz lepsza.


Festiwal Grawitacji nie skończył się najlepiej. Do Sidonii zaczął zbliżać się pustelniak, a czwórka najlepszych pilotów wyruszyła stawić czoła zagrożeniu. Niestety wróg okazuje się być potężniejsi niż sadzili, a ich siły zostają rozbite. Gdy Sidonia wykonuje manewr mający na celu uratowanie jej mieszkańców – niestety kosztem życia wielu z nich - piloci gward umierają w nierównej walce. Utracone ostrokłosy dryfują w przestrzeni, a Shizuka Hojishiro po katapultowaniu się z uszkodzonego gwarda trafia do strefy, gdzie ratunek nie wchodzi w grę. Nagate Tanikaze wraz z innymi kadetami zostaje wysłany by odzyskać jeden z ostrokłosów, jednak zaatakowani przez pustelniaka stają przed trudnym wyborem. Tanikaze udaje się pokonać wroga, jednak wbrew rozkazom rusza na pomoc Shizuce. Od teraz oboje zostawieni na pastwę losu, czekają na to, co się stanie, bez szans na ratunek, pozbawieni wody i wszelkiej nadziei…


Najczęściej tak się zdarza, że prostota jest zmorą nie tylko komiksów, ale także książek, filmów i wszelkich innych przejawów sztuki. Na szczęście w przypadku „Rycerzy Sidonii” autor zdołał przekuć ją w jedną z najmocniejszych cech swojej historii. Opowieść o walce z pustelniakami nie jest skomplikowana, dzięki czemu mangaka może spokojnie, sukcesywnie rozwijać wątki, postacie i stworzony przez siebie świat. Na wiele pytań wciąż wprawdzie nie znamy odpowiedzi – ba, nie znają ich nawet bohaterowie – jednak poznajemy kilka ciekawych faktów o najeźdźcy. Jednocześnie zadane zostają intrygujące pytania o naturę wzajemnych kontaktów, które mają szansę na fascynujące, wieloznaczne poprowadzenie. Do tego rozbudowany zostaje sam świat, a bohaterowie także zyskują pełniejsze charaktery.


Graficzna prostota tej mangi, przyjemnie brudna i dopracowana zarazem, także wypada bardzo dobrze. Rysunki Tsutomu Niheiego (autora „Blame!” czy „Wolvwerine: Snikt!”) mają swój niesamowity urok, wprawdzie początkowo wydają się być mało mangowe, niemniej nie jest to żaden zarzut. Dużo czerni, oszczędne stosowanie efektów, rastrów, cieni i detali naprawdę pasują do tej historii. Podobnie zresztą, jak androgeniczny (ale uzasadniony) wygląd postaci.


Sięgając po „Rycerzy Sidonii” spodziewałem się, że będzie to lekka, przyjemna rozrywka, nie miałem jednak pojęcia, że okaże się aż tak dobra. Nihei jednak po raz kolejny nie zawiódł, a przygody Tanikaze i reszty pilotów gward to po prostu kawał bardzo dobrej mangi Sci Fi. Polecam gorąco.


Manga do kupienia tutaj:


Komentarze