Brzechwa dzieciom. Dzieła wszystkie. Pan Kleks - Jan Brzechwa


KLEKS ZEBRANY


Zanim powstał Harry Potter, był Kleks. Przed kilkoma laty zrobiło się nawet głośno, że Rowling splagiatowała (pośród wielu podobnych dzieł) także tę rodzimą dla nas klasykę literatury dziecięcej, jednak zostawmy tą kwestię. Kleks, nawet oderwany od kulturowego brzemienia i znaczenia, to po prostu wspaniała lektura, bawiąca nawet teraz, choć od jej premiery minęło już ponad 70 lat, a czytelnicze trendy uległy tak wielu zmianom.


Adaś Niezgódka ma 12 lat i jest dzieckiem, któremu nigdy nic nie wychodzi. Zawsze spóźnia się do szkoły, nigdy nie zdąża odrobić lekcji, a wszystkie naczynia pękają na sam jego widok, jeszcze zanim zdąży je dotknąć. W końcu rodzice decydują się wysłać go do Akademii pana Kleksa, miejsca niezwykłego, baśniowego, szalonego i oferującego najbardziej niesamowite przygody, jakie tylko można sobie wyobrazić. Jej gmach, zbudowany z kolorowych cegieł, mieści się przy ulic Czekoladowej, a na ostatnim piętrze znajdują się pilnie strzeżone sekrety jej założyciela. Teren akademii natomiast to nic innego, jak ogromny park pełen dołów, jarów i wąwozów, a całość otacza wielki mur pełen żelaznych furtek prowadzących do… zaprzyjaźnionych bajek. Adaś trafia do tego osobliwego miejsca, bo pan Kleks przyjmuje tylko chłopców o imieniu zaczynającym się na literę A – sam także nazywa się według tego wzoru (Ambroży) i jedynie jego mówiący (ale tylko końcówki wyrazów) szpak wyłamuje się z tego schematu, bo na imię dano mu Matuesz – i tak zaczyna się niezwykła przygoda…


… zarówno dla młodego Niezgódki, jak i dla nas. Świat powieści wchodzi bowiem na grunt metafikcji, bohaterowie są świadomi uczestniczenia w bajce, ale nie sprawia to, że – przynajmniej dla nich – opisywane wydarzenia nie są realne. Są, choć jednocześnie wyglądają absurdalnie i szalenie, nieco onirycznie wręcz. Na tym jednak polega magia tej książki, która nie podlega żadnym prawom fizyki czy logiki, ma za to dostarczyć niezapomnianych przeżyć ograniczonych jedynie zasięgiem wyobraźni – i robi to iście po mistrzowsku.


Styl, jakim operuje Brzechwa, to styl klasyczny, znany wszystkim ze starych bajek i opowieści dla najmłodszych. Jest pełny, jest liryczny, jest też prosty i uroczy. Przygody Adasia, pana Kleksa i reszty szalonej ferajny czyta się lekko i przyjemnie, a całość porywa bardziej, niż znakomite filmy, jakie powstały na podstawie książek. Aż szkoda, że wśród opowieści spisanych przez autora nie ma tej dziejącej się w kosmosie – to od niej zaczęła się moja przygoda z Kleksem, kiedy byłem jeszcze dzieckiem, ta jednak stanowiła twór indywidualny, nie oparty na żadnej z prac Brzechwy.


Wracając jednak do zbiorczego wydania „Pana Kleksa”, warto powiedzieć kilka słów o samej edycji. Książka bowiem przygotowana została po prostu przepięknie, bogato ilustrowana przez Mariannę Sztymę i zamknięta w twardej oprawie. Na półce prezentuje się wspaniale, aż chce się sięgnąć po ten solidnych rozmiarów tom i zatopić w lekturze. Dlatego polecam ja Waszej uwadze, po taką klasykę zawsze warto jest sięgnąć.

Komentarze