The Superior Spider-Man #7: Lud goblinów - Dan Slott, Christos Gage, Giuseppe Camuncoli, Will Sliney, Javier Rodriguez, Philippe Briones


SUPERIOR END


Na ten moment fani „Spider-Mana” długo czekali. Kiedy Peter Parker umarł w 700 zeszycie swojej flagowej serii, a Doc Ock w jego ciele przejął rolę Pajęczaka, wbrew zapowiedziom autora, że tym razem na dobre pozbył się głównego bohatera, każdy oczekiwał jego powrotu. I rzeczywiście Parker nie zniknął z łam, nawet po tym, jak Octopus zupełnie wymazał go ze swojego umysłu. A teraz powraca by stanąć do ostatniej walki o swoje życie, tożsamość i wszystko, co osiągnął przez lata. I robi to w znakomitym stylu.


Na to Superior Spider-Man nie był przygotowany. Sądził, że ma wszystko pod kontrolą, jego technologia i oddziały strzegły całego miasta, reagowały na wszelkie alarmy, nikt jednak nie wiedział, że Goblinom udało się obejść wszelkie pajęcze zabezpieczenia i były niewidoczne dla systemu. Teraz, miesiąc po ostatnich wydarzeniach, choć wydawało się, że wszelka zorganizowana przestępczość zniknęła, Nowy Jork płonie, Pajęcza Wyspa nie odpowiada, a przyzwyczajony do zaawansowanego sprzętu ułatwiającego mu pracę Doc Ock musi polegać tylko i wyłącznie na własnych zmysłach. Wie już wprawdzie, że ścigał niewłaściwego Goblina i że jego prawdziwym przeciwnikiem jest nie kto inny, tym sam Osborn, ale czy będzie w stanie sam stawić mu czoła?

Tymczasem w Krajobrazie Umysłu Peter stara się znaleźć jakąś kryjówkę, nim Doc Ock wykryje jego obecność. Ukrywając się wśród kluczowych wspomnień, wpada na pewien pomysł, który może odmienić wszystko. A przy okazji pozwoli mu poznać lepiej Octaviusa…


Kiedy zaczynała się seria „Superior Spider-Man”, choć stanowiła miłe odświeżenie skostniałego już nieco schematu, nie byłem do niej zbyt przychylnie nastawiony. Jednak Otto Octavius w ciele Petera okazał się nie tylko godnym kontynuatorem jego superbohaterskiej spuścizny, ale przede wszystkim dość indywidualną jednostką stosującą własne, jakże brutalne metody i reorganizującą życie Parkera, którą autentycznie polubiłem i byłem ciekaw dalszych jej losów. To, że pierwotny właściciel ciała prędzej czy później do niego wróci było oczywiste, ale teraz, kiedy ten moment powoli następuje, szkoda mi, że to już koniec. Ale z drugiej strony cieszę się, że Peter znów (po dwóch latach przerwy) będzie postacią wiodącą – to w końcu on, choć przez dobre dwie dekady czytania komiksów poznałem wielu ciekawszych herosów, pozostaje moim ulubionym bohaterem.

 

Wracając jednak do „Ludu Goblinów” to w znakomitym stylu wieńczy on całą tę opowieść. Jak u Hitchcocka, zaczyna się trzęsieniem ziemi, a potem Slott stara się tylko podkręcić tempo i napięcie, domykając jednocześnie większość wątków i pozostawiając kilka otwartych kwestii. Z tych ostatnich najciekawiej wypada oczywiście wątek zmian, jakie zaprowadził w życiu Petera Otto. Wizerunek Spider-Mana się zmienił, przybyło mu wrogów, jak Parker poradzi sobie z konsekwencjami przekroczenia przez Doc Ocka granic? Na to przyjdzie nam jeszcze poczekać, ale już w lipcu Egmont wyda pierwszy tom trzeciego volume’u „Amazing Spider-Mana”, kontynuujący wątki z „Superiora…” i łączący się z eventem „Grzech pierworodny”. Jest więc na co czekać.


O szacie graficznej tego albumu nic nowego powiedzieć się nie da. Kto czytał serię od początków, ten wie, co ma ona do zaoferowania. Rysunki są proste, nie wybijające się, ale i nierozczarowujące. Pasują do treści i dobrze oddają klimat całości. Podobnie jest zresztą z kolorem, który na szczęście nie popada w typowe dla współczesnych komiksów komputerowe efekciarstwo. Całość wypada więc znakomicie pod każdym względem i zdecydowanie warta jest poznania. Dlatego jeśli należycie do miłośników przygód Spider-Mana, „Superiora…” powinniście poznać koniecznie. To naprawdę znakomita seria, jedna z najlepszych, jakie Marvel Now ma w swojej ofercie, a finałowy tom tylko po raz kolejny to potwierdził. Polecam zatem gorąco i z niecierpliwością czekam na pierwszy album „Amazing Spider-Mana”.


 

Komentarze