Królestwo Gore - Łukasz Radecki


HORROR EKSTREMALNY


Gore to taka odmiana horroru, która wcale nie ma na celu straszyć. Pobrzękujące łańcuchami duchy, które snują się nocą po gotyckich willach czy zamczyskach, cienie czające się między drzewami, dziwne zjawiska… Kogo to interesuje, kiedy prawdziwy koszmar czeka tuż za rogiem i może dopaść każdego z nas? Radecki doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co naprawdę przeraża, a „Królestwem Gore” udowadnia jak znakomitym jest pisarzem.


Krew. Morderstwa. Wyprute wnętrzności. Robactwo. Okaleczenia. Okrucieństwo. Seks. W brzuchu dziewczyny kłębią się robaki, upośledzony, zdeformowany chłopiec, którego do takiego stanu doprowadził własny ojciec, trafia w ręce zwyrodniałych kolegów, dziewczyna zostaje na ulicy zaatakowana przez chłopaka kluczem francuskim, a dwójka nastolatków wpada w obsesję podglądania sąsiadki. Wszystko zaczyna się niepozornie, powoli jednak dąży do nieuchronnej katastrofy. A właściwie rzezi, masakry… Bo to horror ekstremalny, najkrwawsza, ale też i najbardziej nam bliska jego odmiana, która porusza tak bardzo, bo może zdarzyć się każdemu z nas…


Gore uwielbiam, bo przemawia do mnie o wiele bardziej, niż opowieści o duchach, wampirach, wilkołakach i całej reszcie. W końcu ich w prawdziwym życiu nie można spotkać, a mordercę, szaleńca czy zwyrodniałego gwałciciela już tak. I to wywołuje lęk, niepokój… przeraża. Rzadko jednak można spotkać dobrą literaturę z tego gatunku, tymczasem Radecki stworzył opowiadania, które nie tylko dostarczają mocnej rozrywki, ale też i są dobrze poprowadzone od strony obyczajowej. Ta zresztą dominuje, zanim koszmar nie wkroczy w spokojną, jakże swojską codzienność, jednym cięciem noża czy ciosem siekiery odmieniając wszystko. Niepokój został zasiany, odwrotu już nie ma, a zło nie zawsze zostaje ukarane.


Poza tym Radecki znakomicie oddaje rodzime realia, małomiasteczkową mentalność i łączy to wszystko z elementami wspólnymi dla nas. Treść jego opowieści kojarzyła mi się nieodzownie z krótkimi tekstami Edwarda Lee, ale jest o wiele od nich lepsza i na wyższym literackim poziomie. „Królestwo Gore” jest krwawe, jest brutalne, jest brudne, a bestialstwo często dla nas niepojęte, ale jest w nim też sentyment, coś z dziecięcej przygody będącej podróżą ku dorosłości (choć w tym wypadku akurat chorej) i realia znane nam z krajobrazu widzianego za oknem czy pamiętanego z młodych lat. A że autor pisze w sposób lekki, przyjemny w odbiorze, nieco zawadiacki i często potoczny, czyta się to naprawdę znakomicie. Wiadomo, nie jest to lektura dla wszystkich, ale miłośnicy mocnych historii będą usatysfakcjonowani.

Komentarze