W stronę lasu świetlików - Yuki Midorikawa


NIE TAKI DIABEŁ STRASZNY…


„Call you up in the middle of the night
Like a firefly without a light
You were there like a blowtorch burning
I was a key that could use a little turning”

Soul  Asylum


W świecie mang liczących po kilkanaście, kilkadziesiąt tomów, jednotomówki stają się ciekawą odskocznią. Niczym bowiem nie ustępują serializowanym tytułom, a czytelnik dostaje możliwość poznania całej fabuły (czy nawet wielu fabuł) w krótkim przecież czasie. „W stronę lasu świetlików” to taka właśnie propozycja, lekka, ciekawa, łącząca w sobie wątki obyczajowe z elementami fantasy i oferująca kilka krótkich opowieści.


W tytułowej historii dziewczynka Hotaru Takegawa, zapuszcza się samotnie do lasu należącego do Boga Gór i gubi w nim. Już samo to jest zdarzeniem niebyt przyjemnym, ale jeśli dodać do tego legendy krążące o tym miejscu, legendy mówiące, że żyją tu demony, można się przestraszyć. Jednak dziewczynka nie wpada w panikę, a jak się szybko okazuje, nie taki diabeł straszny, jak go malują. Hotaru spotyka bowiem demona o imieniu Gin, ale szybko odkrywa, że ten noszący maskę, wyglądający jak człowiek stwór, jest sympatyczny i uroczy. To on pomaga jej wydostać się z lasu i to z nim dziewczynka zaczyna spotykać się regularnie, poznając tajemnice jego i reszty demonów. Mijają lata, ich relacje pogłębiają się, Hotaru gotowa jest podjąć pracę w okolic, byle tylko jak najczęściej widywać Gina, niestety jest jedna rzecz, której nie może zrobić: nie może dotknąć swojego przyjaciela. Jeśli bowiem człowiek dotknie demona, ten przestanie istnieć…

 

Tak przedstawia się tytułowa, zekranizowana zresztą, historia, ale dobrze określa ona ton całego tomiku. Pozostałe opowieści utrzymane są w podobnym tonie, stawiają na emocje, pokazują trudne uczucia, które nie mają większych szans się ziścić. Dziewczyna kocha wycofanego chłopaka, przyjaźnią się, ale ten czuje coś do innej i nie zmierza tego zmienić. W kolejnej historii przyzwyczajony do zachwytów płci pięknej przystojniak trafia na zimną dziewczynę, która odrzuca jego starania. Całość kończy króciutki dodatek do „W stronę lasu świetlików” przedstawiający wydarzenia z perspektywy Gina (a właściwie ukazujący nieznany wcześniej epizod ze znajomości jego i Hotaru). Czytanie tych słodko gorzkich opowieści daje wiele satysfakcji i przyjemności.


Od strony graficznej króluje tutaj prostota, delikatność i lekkość. Autorka miewa czasem problem z postaciami, ale chyba zdaje sobie z niego sprawę, bo często przedstawia po prostu przyrodę, niebo czy budynki, zamiast skupiać się na bohaterach. Ma to swój urok, bo Midorikawa zachwyca się wieloma rzeczami, jak zresztą i jej bohaterowie, i zachwyt ten potrafi przekazać także nam. Oglądanie pokazu sztucznych ogni nad wodą, spoglądanie w pogodne niebo… aż chce się zatrzymać na dłużej.



A zatem miłośnicy dobrych, mangowych opowieści, polecam ten tytuł Waszej uwadze. Zebrane tu cztery opowieści są urocze, zajmujące i unikające zbytniej słodyczy oraz epatowania łzawymi scenami. Są stonowane i dobrze podane, a po lekturze ma się ochotę poznać anime. Warto więc przyjrzeć im się bliżej.

Komentarze