Horimiya #03 - HERO, Daisuke Hagiwara


LUBIĘ


To słowo, które pada z ust Hori doskonale podsumowuje to, co można powiedzieć o tym tomie i o tej mandze w ogóle. Hori lubi Miyamurę, Miyamura lubi Hori (a właściwie oboje czują do siebie coś więcej), nie są w tym jednak odosobnieni i nie brak im konkurencji, a ja lubię tę mangę. Trudno jednak nie pałać do niej sympatią, bo choć jest lekka i prosta, ma w sobie dość uroku, by przyciągnąć czytelnika i nie wypuścić tak łatwo ze swoich objęć.


Lubię. Jedno jedyne słowo, jakie pada a z ust Hori, wywołuje lawinę emocji i dziwnych zachowań. Dziewczyna lubi dotyk dłoni Miyamury, Miymaura odpowiada jej tym samym, jednak oboje boją się przyznać, że lubią w sobie nawzajem coś więcej. O wiele więcej. Przepełniające ich uczucia zaczynają dawać im się we znaki, szczególnie, kiedy chłopakiem ze względu na cukiernię rodziców zaczynają interesować się dziewczyny. Hori robi się coraz bardziej zazdrosna, pojawia się więcej stresów, a jej własne starania wydają się niewystarczające. Do tego Tooru, który miał dać sobie spokój z uczuciami, wcale nie reaguje lepiej na obecną sytuację. Czy pojawienie się kolejnych bohaterów tego dramatu zmieni coś w całej sytuacji?


Tej mangi nie da się nie lubić! Urocza, zabawna, emocjonująca, przyjemnie narysowana… można by długo wymieniać, ale i tak najciekawszym elementem całości są relacje Hori/Miyamura. Oboje się kochają, oboje wciąż wykonują gesty o tym świadczące, a jednak bronią się przed tym uczuciem i przed sobą nawzajem. Po części dlatego, że tak jest im wygodniej, po części z powodu własnej, jakże ludzkiej głupoty, że źle odczytują nawzajem swoje gesty. Choć te relacje są jednym z najbardziej znaczących źródeł komizmu całości, pozostają przy tym bardzo ludzkie i prawdziwe.


Znakomicie wypadają też wątki zazdrości w wykonaniu Hori i Tooru oraz rzeczy bardziej egzotyczne, jak typowo japoński wstyd mężczyzn przy kupowaniu słodyczy. Nie zabrakło także retrospekcji z przeszłości Miyamury, które pokazują nam jego wcześniejsze koleżeńskie relacje. Dawne wydarzenia nie pozostaną jednak bez wpływu na teraźniejszość, ale co to oznacza, musicie już przekonać się sami, warto.


Do tego wszystkiego dochodzi oczywiście lekka, prosta, ale urocza i dobrze pasująca do całości kreska. Wprawdzie strona graficzna jest typowa dla mang opowiadających o szkolnym życiu, ale bardzo przyjemna dla oka i znakomicie oddająca klimat serii. Czy jest sens dodawać coś jeszcze? „Horimiya” to po prostu bardzo dobra manga, którą polecam gorąco miłośnikom lekkich, romantycznych komedii – spodoba się nie tylko młodzieży.


Komentarze