Szkolne życie! #3 - Chiba Sadoru, Kaihou Norimitsu (Nitroplus)


KLASA SIĘ ROZRASTA


Bez czego nie może obejść się manga typu szkolne życie? Oczywiście bez zawodów sportowych! (między innymi, ale na więcej przyjdzie pewnie jeszcze czas) Dlatego też teraz Yuki i jej koleżanki stają do zmagań, które same organizują, ale spokojnie. „Szkolne życie!” nie uległo zmianie, nadal są tu żywe trupy, zagrożenie i tajemnice – oraz wszędobylska słodycz – a na horyzoncie pojawiają się fakty stawiające wszystko na głowie!


W poprzednim tomie dziewczyny wyruszyły do miasta po zakupy. W szkolnym sklepiku zaczynało brakować produktów, a one, mimo niebezpieczeństw, musiały zdobyć niezbędne rzeczy. Z tej wyprawy powróciły jednak z nową towarzyszką niedoli, choć wydawało się, że nikt poza nimi – przynajmniej w tej okolicy – nie został przy życiu. Teraz wracają do szkoły wraz z Naoki Miki, która musi odnaleźć się w ich świecie. Dziewczyna nie zamierza zostawać tutaj zbyt długo, nie chce też dostosowywać się do panujących w szkole zasad, dlatego też postanawia zrobić wszystko, by uświadomić Yuki, że rzeczywistość, w której ta żyje, jest jedynie jej wymysłem. Czy jednak szczerość i uczucia, jakie wyzwala dziewczyna mogą sprawić, że porzuci swoje starania?

Jakby tego było mało, grzebiąc w bibliotece, Miki znajduje pewną teczkę, która wywraca wszystko do góry nogami. Zawarte w niej informacje są szokiem dla nastolatek, ale dają też nadzieję na poprawę ich życia. Dowiadują się bowiem o istnieniu szkolnego bunkra, który zawiera nie tylko żywność, ale także i leki. Czy to jednak jedyne co będzie tam na nie czekać?


Im dalej wchodzę w świat „Szkolnego życia!”, tym bardziej cała historia zaczyna przypominać mi „Residen Evil”. I nie jest to wcale jej minus – powiedziałby, że wręcz przeciwnie. Przybywa zagadek, pojawiają się nowe, ciekawe kwestie, więcej jest też grozy (a nawet krwi) oraz emocji. Przybycie nowej postaci odświeża nieco relacje panujące w grupie i pozwala nam inaczej spojrzeć na wiele rzeczy. Do tego dochodzi szybka akcja, dużo uroku i słodyczy i znakomita szata graficzna.

 

Chociaż tytuł „Szkolne życie!” jest tu użyty dość żartobliwie, autorzy nie zapominają o elementach charakterystycznych dla gatunku, z którym go kojarzymy. Wspomniane już zawody sportowe (że tak szumnie je nazwę) zajmują wprawdzie kilka stron i nie mają wiele wspólnego z tym, z czym się kojarzą, ale dobrze pasują do całej historii, w której to, co zwyczajne, miesza się z posatpokaliptycznym horrorem o zombie w bardzo przyjemny sposób.


Od strony graficznej, „Szkolne życie!” wygląda znakomicie. Słodkie, wielkookie, na wskroś mangowe można by rzec bohaterki w szkolnych mundurkach (narysowane tak, by spodobały się męskiej części czytelników – w końcu które uczennice chodzą w podwiązkach?), realistycznie przedstawiony świat i mroczne, krwawe sceny grozy sąsiadują ze sobą i dobrze się wzajemnie uzupełniają.


Brzmi ciekawie? I tak też jest, jeśli więc lubicie podobne klimaty, będziecie zadowoleni. Mi się podobało, chociaż nie jestem miłośnikiem zombie.

Komentarze