ReLIFE #2 - Sou Yayoi


27-LETNI LICEALISTA


„ReLIFE” to manga inna niż można by sadzić. Japoński komiks kojarzony jest przede wszystkim z czarnobiałymi opowieściami, czasem przetykanymi tylko krótkimi kolorowymi wstawkami. Tymczasem ta seria od początku do końca jest kolorowa, wyglądająca jakby na strony przeniesiono kadry z anime. Ale fabularnie to typowa, znakomita opowieść z gatunku „szkolnego życia”, pełna humoru i emocji.


Jeszcze miesiąc temu Arata Kaizaki był 27-letnim Neetem – nie miał pracy, brakowało mu pieniędzy, perspektyw na życie ani związek także nie posiadał. Teraz w ramach projektu ReLIFE jego wygląd został odmłodzony o dekadę, a on trafił do trzeciej klasy liceum, gdzie ma udawać jednego z uczniów, nie mogąc wydać się przed nikim. Prowadzący go Ryo także został jednym z uczniów i pilnuje jego zachowania, spisując raporty z eksperymentu. Kaizaki z miejsca zdobywa negatywną opinię, a kolejne wpadki tylko pogrążają go coraz bardziej. Zapomniał już materiał, nie potrafi go sobie na nowo przyswoić, lata unikania wysiłku fizycznego doprowadził do sytuacji, że nawet z WF-u jest najgorszy, ale jednocześnie nawiązuje kilka przyjaźni, w tym z dziewczyną, która ma poważne problemy komunikacyjne. Jednocześnie stara się uczyć do poprawek i jakoś odnaleźć w szkolnej rzeczywistości, jednakże nie jest to łatwe. Szczególnie, kiedy urocze licealistki, choć z perspektywy jego wieku nielegalne, tak bardzo przyciągają jego wzrok…

Jak przebiegnie eksperyment? Czy Kaizaki w kimś się zakocha a może ktoś zakocha się w nim? Jakie tajemnice skrywa Ryo i sam eksperyment?


„ReLIFE” bywa trochę nierówne i wolno się rozkręca, widać to po obu tomach, ale czyta się je znakomicie, a kiedy już opowieść łapie właściwy rytm, wciąga , intryguje i dostarcza tak wiele zabawy i emocji, że trudno się od niej oderwać. Szczególnie, że ta część bliżej finału zaczyna robić się tak ciekawa i wciągająca, że rekompensuje wszystko. Jakby tego było mało, samo zakończenie urwane w najlepszym momencie, jedynie rozbudza apetyt na więcej.


Do tego dochodzi też znakomita, barwna szata graficzna. Prosta, ale udana, stanowiąca przyjemną odskocznię od typowych czarnobiałych mang. Co warto zauważyć, „ReLIFE” mimo ceny niewiele wyższej niż standardowa, wydany został w pełnym kolorze na papierze kredowym. To oczywiście tylko wisienka na torcie, ale warta wspomnienia. Liczą się przede wszystkim fabuła i rysunki, a te nie zawodzą. Jeśli więc szukacie dobrej, zabawnej, ale potrafiącej poruszyć opowieści obyczajowej, będziecie bardzo zadowoleni. Polecam.

Komentarze