Tokyo Ghoul #11 - Sui Ishida


POZA KONTROLĄ


„Tokyo Ghoul” nie zwalnia tempa. Po poprzednich, wypakowanych po brzegi akcją tomach, także jedenasty właściwie od pierwszej do ostatniej strony skupia się na pełnych walk i niebezpieczeństw wydarzeniach. Sytuacja jest jednak tak patowa, że nie ma możliwości na pozytywne jej rozwiązanie. A może jednak?


Doktor Kanou uciekł. Yomo zabrał Rize. Kaneki, który wzmocnił się poprzez kanibalizm, zaczyna doświadczać skutków ubocznych tej formy żywienia się. Chociaż jego sił znacząco wzrosła, a on sam włada różnymi rodzajami kagune, zupełnie postradał zmysły i stał się pełną wściekłości maszyną do zabijania. Do walki z nim staje inspektor BSG Shinohara, uzbrojony w pancerz, a żaden z nich nie zamierza ustąpić, co oznacza, że jeden będzie musiał zginąć. Jakie będą konsekwencje tych wydarzeń? Czy Kaneki pozna wreszcie prawdę o szefie Anteiku i jego tajemniczej przeszłości? Co z Drzewem Aogiri? I co będzie z przyjaciółmi Kanekiego teraz, kiedy ten nie panuje nad sobą i nie odróżnia ich od wrogów?

Tymczasem walka między ghulami a inspektorami nabiera tempa. Akira i Amon mierzą się z Nakim, który nie jest jednak w tej walce osamotniony. Jednocześnie Juuzou z typową dla siebie psychopatyczną fascynacją znęca się nad ghulimi bliźniaczkami. Powoli zaczyna wychodzić na jaw jego długo skrywana przeszłość…

 

Dużo mroku, dużo walk, dużo krwi, wypruwania wnętrzności i okaleczania przeciwników. Tak mniej więcej przedstawia się główna akcja tego tomu „Tokyo Ghoul”. Spokojnie, jeśli stęskniliście się za humorem, choćby i czarnym, autor przygotował na sam koniec dodatek z solidną jego porcją – własne wersje klasycznych baśni przepuszczonych przez charakterystyczne dla serii filtry i z jej bohaterami w rolach wszystkim znanych postaci (Kaneciuszek!).


Najciekawiej jednak przedstawia się motyw samej walki. Pytań przybywa, wątpliwości wsączają się w serce Kanekiego, od kiedy na jaw wyszło kilka intrygujących kwestii, przede wszystkim jednak największe wrażenie robi akcja. Tak brutalnie dawno nie było, a zachowania bohaterów pokazują, że nie ma tu jedynej słusznej strony konfliktu. Do tego szybkie tempo gwarantuje znakomitą zabawę, a świetna strona graficzna doskonale wszystko uzupełnia. Jak dla mnie znakomita manga, udane przeniesienie młodzieżowego shōnen na dojrzalszy (i krwawszy) grunt. Polecam.

Komentarze