Wspomnienia z martwego domu - Fiodor Dostojewski


WIECZNIE ŻYWE WSPOMNIENIA O MARTWYM DOMU


„Wspomnienia z martwego domu” na pierwszy rzut oka mogą wydawać się w pewnym sensie wariacją na temat najsłynniejszego z dzieł Dostojewskiego, czyli „Zbrodni i kary”, ale w rzeczywistości mamy tu do czynienia z czymś zupełnie innym. Pierwowzorem? Nawet nie o to chodzi, chociaż rzeczywiście „Dom” był pierwszy. Niniejsza powieść, druga zresztą w karierze autora, to przede wszystkim osobisty zapis więziennego życia, nie do końca autobiograficzny, ale przejmujący prawdą i siłą wizji, a także, jak zwykle, psychologiczną głębią.


Zbrodnia i kara. Tego doświadcza Aleksander Pietrowicz Gorianczykow, który za zabójstwo żony zostaje skazany na dziesięć lat katorgi. Jak na szlachcica przystało, pozostaje dumny nawet w obecnej sytuacji i staje się obserwatorem więziennej codzienności. Ciężka praca, mróz, niedostatek, smród, niełatwe warunki, kary cielesne… Gorianczykow stara się odnaleźć w syberyjskiej codzienności, znajdując wspólny język z niektórymi więźniami i opisując wszystko, co wiąże się z doświadczeniami katorżniczej pracy…


Fiodor Dostojewski miał niespełna 30 lat, kiedy Komisja Sądu Wojskowego skazała go na karę śmierci. Wszystko za przynależność do tzw. Koła Pietraszewskiego, gdzie dyskutowano na tematy społeczne i filozoficzne, krytykując przy tym carską politykę. Ostatecznie wyrok zmieniono na cztery lata katorgi, można rzecz, że dosłownie w ostatniej chwili, a pisarz wraz z towarzyszami z Koła trafił do twierdzy w Omsku. I to właśnie wspomnienia z tego okresu stały się podstawą do napisania „Wspomnień z martwego domu”. Powieści bardziej rzekłbym rozliczeniowej, niźli autobiograficznej, choć podobieństw między głównym bohaterem, a Dostojewskim jest zdecydowanie więcej niż można by na pierwszy rzut oka sądzić.


A jak przedstawia się sama powieść? Równie znakomicie, jak pozostałe tego autora. Trudno tu mówić o wczesnym Dostojewskim, bo kiedy „Dom” powstawał, autor miał już na koncie kilka nowel, sporo opowiadań i „Biednych ludzi” – pisarzem natomiast był od dobrych kilkunastu lat. Stylistycznie książka jest więc dojrzała, dobrze poprowadzona, głęboka i treściwa. Nie jest wprawdzie tak obszerna, jak pozostałe utwory Dostojewskiego, jednak absolutnie niczego jej nie brakuje. To literatura z najwyższej półki, wysmakowana, ambitna i piękna. Bardziej analityczna, niż emocjonalna, a jednak emocjonująca. Nie epatująca przemocą ani kontrowersjami, po prostu prawdziwa w swej zwyczajności i skłaniająca do myślenia. Coś, czego absolutnie nie trzeba nikomu polecać, bo Dostojewski to klasa sama w sobie i już jego nazwisko jest najlepszą rekomendacją – niemniej i tak polecam, bo nic lepszego nie przychodzi mi do głowy w ramach podsumowania.


A wydawnictwu MG dziękuję za udostępnienie mi egzemplarza do recenzji.

Komentarze