Czarny Wygon #4: Bisy II - Stefan Darda


CZARNY WYGON NA BIS… ZNÓW


Cokolwiek by nie mówić o „Czarnym Wygonie” Dardy, pewną rzecz trzeba zauważyć już na wstępie: to zdecydowanie jedna z najlepszych polskich serii grozy w ogóle. Klimatyczna, dobrze napisana i nieźle poprowadzona. Może nie nowatorska, ale na tyle sprawnie zrobiona by zapewnić miłośnikom horrorów porcję solidnej rozrywki. I nadal nie zawodzi, chociaż czwartej – i zarazem finałowej – części brak już nieco świeżości.


Pisać o fabule „Bisów II” nie ma chyba zbyt wiele sensu. Bo przecież nikt nie zacznie swojej lektury od tej właśnie części (a nawet gdyby to zrobił, nie odnajdzie się w całości tak, jak powinien), a każdy kto czytał poprzedni tom, wie czego może się spodziewać. Bo z „Bisami” jest po części, jak z 2 i 3 odsłoną „Matrixa” czy „Piratów z Karaibów” – stanowią jedną całość. Co zatem można rzec o treści? Czarny z Dobrowolskim kręcą się w pobliżu, historia Starzyzny może się więc powtórzyć. Dlatego też bohaterowie powracają po raz kolejny (ale czy ostatni?) by stawić czoła złu. By to jednak zrobić, muszą wrócić do przeklętej wioski…


Akcja w „Bisach II” zaczyna się już właściwie na pierwszych stronach i nie zwalnia praktycznie do końca. Mnóstwo wątków z poprzednich części nie doczekało się dotychczas rozwiązania, wiele pytań nie znalazło odpowiedzi, dlatego też tym razem Darda spieszy się by wszystko nadrobić i dociska pedał gazu do samego końca. Czy wszystkie elementy wskakują wreszcie na swoje miejsce, tego Wam nie zdradzę, ale możecie być pewni, że wszystko zaczyna układać się w jedną, całkiem zgrabną całość. Nawet drobiazgi, o których nie myślało się zbyt wiele, jeśli w ogóle, co zdecydowanie należy zaliczyć powieści in plus.


Z pozostałych plusów warto też wymienić dobry styl, niezły klimat (brak tu co prawda tej niepewności i aury tajemniczości, która tak urzekała w pierwszym tomie cyklu, ale nadal ma on swój urok) i całkiem udane zamknięcie całości. Bo „Bisy II” jako finał tetralogii sprawdzają się naprawdę nieźle. Choć nie brakuje im oczywiście minusów.


Pierwszym z nich jest przewidywalność. Darda starał się, kolokwialnie mówiąc, namieszać w treści, ale czytelnik nie daje się zwieść. Dla wielu fabuła może okazać się nazbyt zawiła, ale w rzeczywistości cały „Czarny Wygon” jest dość prosty. Groza? Cóż, nie spotkałem książki, która by mnie wystraszyła, więc trudno mi wypowiadać się w tym temacie, ale w powieści nie brak typowych dla gatunku elementów. Oczywiście tym razem bardziej jest to wszystko dosadne, trochę też brak oczekiwanej spektakularności, ale „Wygon” i tak warto jest polecić każdemu miłośnikowi literackich horrorów. Ta seria to bowiem dowód na to, że nasi rodacy potrafią tworzyć tego typu dzieła i śmiało mogą wyzbyć się kompleksów wobec zagranicznych autorów.

Komentarze