Pluto #7 - Osamu Tezuka, Naoki Urasawa


PLUTO W PEŁNEJ KRASIE


„Pluto” wkracza w decydującą fazę. Większość najważniejszych bohaterów już nie żyje, coraz mniej tajemnic zostało do odkrycia, a wróg wreszcie objawia się w pełnej krasie. Zbliża się decydujące starcie, ale jak ono przebiegnie? I co będzie z Atomem? Jedno jest pewne, zabawa z tą serią jest rewelacyjna, a cała opowieść ani na chwilę nie traci nic ze swej jakości.


Atom nadal nie chce się wybudzić. Sześć miliardów osobowości walczy w nim nie mogąc znaleźć porozumienia, a jedyną możliwością by wrócił do działania jest zaaplikowanie mu jednostronnego uczucia. Co jednak jeśli w wyniku tego aktu nie odrodzi się on sam, a powstanie kolejna bestia taka, jak Pluto? Sytuacja jest tym trudniejsza, że zaczyna brakować czasu, zbliżają się bowiem bombardowania i ludność jest ewakuowana z okolicy. Czy „dusza” zabitego właśnie Gesichta stanie się dla Atoma pomocą?

Tymczasem Epsilon świętuje swoje „urodziny”, które wyprawiają mu uratowane przez niego dzieci. Powracają też do niego wspomnienia z czasów konfliktu zbrojnego. Wtedy robot odmówił mobilizacji, ale teraz czeka go starcie, z którego nie będzie mógł się wycofać. To bowiem on staje się kolejnym celem Pluto. Wróg po raz pierwszy pojawia się w pełnej okazałości, pozostaje jednak pytanie czy pokojowo nastawiony Epsilon przetrwa czy zginie?

 

Znakomity jest ten tom. Ale to było oczywiste od samego początku, bo „Pluto” nie przestał zachwycać ani na chwilę. Świetnie napisany, świetnie poprowadzony, pełen akcji, emocji i wzruszeń, nie zapomina także o spokojniejszych momentach. I odpowiada na kilka pytań, ale czy wyjaśnia już wszystko? O tym będziecie musieli przekonać się sami. Warto jednak to zrobić, bo „Pluto”, choć w swoim życiu czytałem kilkadziesiąt różnych serii z Kraju Kwitnącej Wiśni, wciąż pozostaje wśród najlepszych mang, z jakimi miałem do czynienia.


Nic w tym jednak dziwnego. Naoki Urasawa bazował na naprawdę znakomitym materiale źródłowym. Kultowa manga ojca i największego mistrza japońskiego komiksu, Osamu Tezuki, sama w sobie była cenionym dziełem. Urasawa przerobił ją jednak w swoim własnym stylu. Skupił się na zagadce, dodał mroku i powagi. I rewelacyjnie całość zilustrował. „Pluto”, choć prosto narysowany, pozostaje realistyczny i po prostu piękny.

 

Do tego dochodzi głębia, przesłanie, nieco filozofowania i niesamowity klimat. „Pluto” potrafi poruszyć nawet największego twardziela, ale jednocześnie nie jest przy tym ani infantylny, ani przesadzony. Wspaniała rzecz, dlatego też bardzo gorąco polecam ten tom, jak i całą serię Waszej uwadze.



Komentarze