ŚMIERĆ
WSZYSTKICH TRAKTUJE PO RÓWNO
Lekki, ale bardzo nastrojowy
horror. Taka właśnie jest „Shi Ki”, kolejna znakomita seria mangowa dla
miłośników mroczniejszych opowieści. I chociaż nie znajdziecie tutaj zbyt wielu
zaskoczeń, całość jest na tyle ciekawa i wciągająca, że z czystym sercem mogę
polecić ją każdemu, kto lubi komiksową grozę – nie tylko w wykonaniu
Japończyków.
Sotoba to miejscowość, która
powstała w pierwszych latach epoki Edo, założona przez grupę stolarzy, która
przybyła w pobliże jednej ze świątyń. Z czasem miejsce stricte świątynne
zaczęło się zmieniać, teraz to niewielkie miasto, jakich pełno. Jest jednak coś,
co wyróżnia je od innych: mieszkańców od pewnego czasu atakuje tajemnicza
zaraza. Nikt nie ma pojęcia co ją wywołuje, ani jak można jej zaradzić, pewne
jest tylko jedno – każdy, kto zacznie chorować, umiera. Wprawdzie taki stan
rzeczy trwa od zaledwie miesiąca, ale zmarło już dwanaście osób, a nic nie
zapowiada poprawy. Kolejni zaczynają chorować, na ich ciele widać tajemnicze
ugryzienia, każące sądzić, że zarazę przenoszą owady, ale nikt nie ma żadnych
konkretów. Szczególnie, że poza anemią, nic najwyraźniej nie jest chorym.
Dlaczego zatem umierają? Lokalny lekarz stara się to ustalić, a jednocześnie
próbuje za wszelką cenę ocalić życie dziecka, najnowszej ofiary epidemii.
To jednak nie jedyne dziwne rzeczy,
jakie dzieją się w Sotobie. Największą uwagę zwracają nienaturalne nocne
przeprowadzki. Rodziny potrafią wynieść się nocą, bez pożegnania z kimkolwiek,
co też nigdy wcześniej nie miało miejsca. Przynajmniej do czasu, gdy
sprowadzili się tu pewni ludzie. Jakby tego było mało, Natsuno, ukochany jednej
ze zmarłych dziewczyn, zaczyna widywać jej ducha. Nie może spać, nocuje u
kolegi, ale sytuacja z każdą chwilą staje się coraz trudniejsza…
Komiksowe horrory nie straszą,
wyjątkiem jest „Domu” Katsuhiro Otomo (ok, wywołuje lekki niepokój, ale to
zawsze coś), ale nie na to liczę sięgając po nie. Na co zatem? Choćby na klimat
w nich panujący, czasem krwawe sceny czy okrucieństwo, które potrafi boleć. W
przypadku „Shi Ki” miałem nadzieję na to pierwsze i nie zawiodłem się, bo seria
na to właśnie stawia.
Jak jednak wspominałem na początku,
zaskoczeń nie ma tutaj wielu. Bohaterowie może i nie mają pojęcia co się
dzieje, ale dla czytelnika nie jest to zbyt duża zagadką. Jest za to kilka
rzeczy poza główną treścią, które potrafią zaintrygować – i to na dłużej.
Mnogość postaci też jest na plus, bo one dodają życia tej mrocznej, sterylnej i
dusznej opowieści. Choć i one są dziwne, czasem anemiczne, czasem niemalże
onirycznie zawsze dobrze pasujący do całości.
Do tego dochodzi szata graficzna,
dość prosta, ale w udany sposób uzupełniona zdjęciami przerobionymi na tła ma
swój urok. Przede wszystkim jest mroczna i w znacznej mierze budująca wspomniany
już nieraz klimat. Całość pozostawia po sobie bardzo pozytywne wrażenie i warta
jest polecenia wszystkim, którzy szukają w komiksach podobnych treści.
Komentarze
Prześlij komentarz