Żywe Trupy #27: Wojna z Szeptaczami - Robert Kirkman, Cliff Rathburn, Charlie Adlard, Stefano Gaudiano


ZNÓW NA WOJNIE


Seria „Żywe trupy” prowadzona jest według konkretnego schematu. Pojawia się zagrożenie, bohaterowie przygotowują się do niego, zaczyna się walka (czasem kolejna wojna totalna), ktoś ginie, ktoś dołącza do drużyny, a w końcu zapanowuje względny spokój. Na chwilę. Nie inaczej jest też tym razem, ale czytelnicy, którzy polubili ten właśnie sposób prowadzenia całości na pewno nie zawiodą się czytając najnowszy tom serii.


Spokój na posterunkach zostaje przerwany nagłym pojawieniem się Negana. Dawny wróg, obecnie więzień uciekinier, nie budzi niczyjego zaufania, ale twierdzi, że ma dla Ricka prezent i gotów jest pomóc bohaterom. Mimo, że Dwight najchętniej zabiłby go na miejscu, daje się przekonać towarzyszom, by zabrać go do przywódcy. Tam Negan przekazuje głowę zabitej własnoręcznie alfy Szeptaczy, na dowód wierności, i mówi, że mógł nie tylko dołączyć do wrogów, ale z czasem przejąć nad nimi kontrolę i zniszczyć Ricka i jego ludzi. Przywódca nie chce go jednak w murach miasta, pozwoli mu za to żyć samotnie, da dość broni by mógł przetrwać i dostawy jedzenia na tak długo, jak ten będzie współpracował. Teraz jednak wszyscy mają ważniejsze rzeczy na głowie, dlatego na razie będzie działał na froncie walki z Szeptaczami. Nikt nie ma bowiem wątpliwości, że ci zaatakują, ale nie będzie to wojna taka, jak dotychczas. Zaczynają się przygotowania, planowanie, gromadzenie sił, ale Szeptacze nie są jedynym zagrożeniem, jakie czeka na Ricka i jego ludzi. W końcu żywe trupy też nagle nie zniknęły, a w nadchodzących wydarzeniach mogą odegrać niebagatelną rolę…


To serii „Żywe trupy”, wymyślonej (i od samego początku także pisanej) przez Roberta Kirkmana, zawdzięczamy ponowne zainteresowanie horrorami z zombie. Po fali popularności z przełomu lat 60. i 70., żywe trupy popadły nieco w zapomnienie – aż do premiery tego komiksu. Potem na jego podstawie powstał bijący po dziś dzień rekordy popularności serial i wiele, wiele innych rzeczy, jakie nadeszły po nim. Wszystko jednak zaczęło się od opowieści graficznej.

 

Oczywiście zbyt wielu nowości w „Żwawych trupach” nie znajdziecie. Komiksy z tej serii dobrze powielają jednak schematy gatunkowe, znakomicie wpasowując się w długą tradycję tego typu opowieści. Na stronach ciągle coś się dzieje, zagrożenie czai się wszędzie – tak ze strony tytułowych monstrów, jak i innych ludzi – jest więc krwawo, bywa też mrocznie i bardzo nastrojowo. Czasem tempo spada, czasem rośnie, ale poniżej pewnego poziomu całość nie schodzi nigdy.


Szata graficzna? Ta często jest lepsza, niż sama treść. Rysunki, choć proste, tworzą niesamowity klimat, szczególnie kiedy odpowiedzialny za nie Charlie Adlard serwuje nam splashpage’e i rozkładówki. Mnogość postaci, samotne budynki, brud… Wszystko to wygląda po prostu znakomicie. Całość natomiast z pewnością spodoba miłośnikom zombie. Jeśli do nich należycie, zainteresujcie się tą serią, warto.

Komentarze