Historie okupacyjne - Zygmunt Similak

HISTORIA AUTOBIOGRAFICZNA – ŻYCIE SIMILAKA CZ. I

Komiksów wojennych nie brakuje na naszym rynku – podobnie zresztą jak komiksów biograficznych. Ale autobiograficzna i to na dodatek stworzona przez naszego rodaka nie jest już czymś, co spotka się zbyt często. „Historie okupacyjne” to zatem ciekawa pozycja dla miłośników rodzimych opowieści graficznych, szczególnie że pozostaje przy tym naprawdę udanym komiksem.


Rok 1939. Zygmunt Similak ma cztery lata, kiedy zaczyna się wojna i do Łodzi, w której mieszka, wkraczają niemieckie oddziały. Rzeczywistość otaczająca chłopca zmienia się nie do poznania, jego ojciec trafia na front, z którego już nie wraca, a żołnierze Wermachtu stają się stałym elementem krajobrazu. Dzieciństwo małego chłopca zostaje brutalnie przerwane, ale Similak nie poddaje się. Bogata wyobraźnia, chęć psot, zabaw i szukania chwil wytchnienia wyrywanych z rzeczywistości opanowanej przez ludzi, którzy nie zawahają się zabić nawet dziecka, stają się jego orężem do walki z brutalnością dnia codziennego. Czas jednak mija, niebezpieczeństwo narasta, a dorastający Zygmunt usiłuje odnaleźć się w świecie, którego nie rozumie…


Nie spodziewałem się, że to będzie tak dobry komiks – a jednak. Cóż, Zygmunt Similak nigdy nie należał do moich ulubionych twórców. Jego charakterystyczne, cartoonowe ilustracje, którym daleko do techniki czystej linii, choć jednocześnie utrzymane są w podobnej stylistyce, na zawsze będą kojarzyły mi się przede wszystkim z humorem obrazkowym. Za stosowaniem ich w komiksach nigdy nie przepadałem, szczególnie w tych, które miały być z założenia poważne. Czasem autorowi udało się wykrzesać coś więcej, czasem nie, ale nigdy mnie to do końca nie przekonywało.


Ale tym razem szata graficzna, choć oczywiście nie uległa zmianom w stosunku do innych dzieł artysty, pasuje do całości. To w końcu komiks Similaka, nie praca do scenariusza innego autora, a coś stworzonego od podstaw przez niego samego. I to także komiks o Similaku. Czy mógł być zatem inny? Tak. Ale nieważne, że mógłby wówczas zyskać lepsze rysunki, bardziej realistyczne czy lepiej oddające treść, podobnie zresztą jak kolor. Ten album mógłby być inny, ale na pewno nie lepszy, bo mniej prawdziwy, mniej Similakowy, niż jest teraz.



To wszystko jednak odnosi się do wyglądu, a jak rzecz prezentuje się od strony fabularnej? „Historie okupacyjne” nie są szczególnie skomplikowane, ale za to dobrze napisane, ciekawe i poruszające w ten typowy dla (auto)biografii sposób, który sprawia, że czytelnicy cenią podobne lektury. Nie jest to wielki komiks, nie zestawiłbym go z „Mausem” czy nawet wojennymi opowieściami Ennisa, ale jednocześnie to jedno z lepszych rodzimych dzieł poświęconych okresowi drugiej wojny światowej. Nie ma tu typowego dla naszych reprezentantów tego gatunku nieznośnego patosu, jest za to szczerość, lekkość i prostota, które sprawdzają się znakomicie.  Ja jestem tym albumem pozytywnie zaskoczony. I mam też nadzieję, że ciąg dalszy, dziejący się w czasach komuny także nie zawiedzie. 

Komentarze