Magia Parzy - Ilona Andrews

SZALEŃSTWA MAGII

Jeśli jakaś książka staje się hitem, zbiera praktycznie same pozytywne opinie, a czytelnicy pieją na jej temat, zaczynam podchodzić do niej z wielką ostrożnością. Tym większą, im więcej odbiorców się nią zachwyca – jak w końcu wiadomo, jeśli coś jest dla wszystkich, najprawdopodobniej jest przede wszystkim do niczego. I ta zasada najczęściej sprawdza się doskonale, kiedy mam do czynienia z produktem masowym. A może ja po prostu nie lubię kiedy autorzy traktują czytelników, jak idiotów którym da się wcisnąć najgorszy gniot bez logiki i sensu, a ci i tak będą go wielbić (a to najczęściej oferują nam tego typu dzieła)? Do serii Ilony Andrews zabierałem się więc z wielkimi obawami i część z nich niestety się sprawdziła. Daleko jej bowiem do wielkiej literatury, ale nie jest też wcale tak zła, jak paradoksalnie można by się było obawiać po wysokich ocenach. To nieskomplikowana rozrywka dla niewymagających czytelników, prosto napisana, za to mająca do zaoferowania całkiem ciekawy pomysł na świat ukazany na kartach powieści.


Z czym konkretnie mamy tu do czynienia? Z Ziemią po magicznej apokalipsie, w której zmieniło się właściwie to, że co jakiś czas dochodzi do uderzeń fali magii, sprawiających, że wszelka elektronika przestaje działać. Oczywiście gdy fale odpływają, wszystko wraca do normy, ale i tak świat zmienił się nie do poznania. Wróciły bowiem stwory znane z legend i horrorów, dawne bóstwa i im podobne, a ludzie wykorzystują zaistniały stan rzeczy do własnych celów. Trzeba więc radzić sobie z tymi złymi i tym właśnie zajmuje się główna bohaterka opowieści, Kate Daniels. W tym tomie, w Atlancie jak zwykle nie dzieje się najlepiej. Wybuchy magii to jedno, na ulicach jednak pojawia się podpalacz, którego trzeba uspokoić. Kate wkracza do akcji razem z Jimem, niemniej wszystko kończy się tajemniczą śmiercią przestępcy. Na tym nie koniec, bo w życiu naszej bohaterki pojawia się kobieta, która chce poślubić jej byłego, ale by mogła to zrobić, musi uzyskać pozwolenie Currana, jako że takie jest prawo Gromady. O pomoc prosi oczywiście Kate, ale ta już wkrótce pakuje się w kolejne tarapaty, kiedy w ruinach znajduje małą dziewczynkę, której matka zniknęła. Chcąc rozwikłać tę tajemnicę, wmiesza się w sam środek intrygi z przystojnym antycznym herosem i kolejnymi dziwami, z jaką będzie musiała się uporać. Oczywiście w swoim szalonym stylu.


„Magia parzy” nie jest zła. To historia o naprawdę ciekawie wymyślonym świecie, ale jej problemem jest pewna nierówność. I, oczywiście, wykonanie, które zamiast pójść w mniej oczekiwanym kierunku, powieliło schemat, jakim mogą pochwalić się setki książek z gatunku szeroko pojmowanej fantastyki. Co jest sporym zarzutem, bo potencjał autentycznie był, a wyszło… cóż, jak zawsze. Seria Ilony Andrews czasem mija się także z logiką, bo przemiana świata, a właściwie samej ludzkości, pod wpływem wydarzeń nie do końca przekonuje.


Ale na obronę serii z Kate Daniels mogę powiedzieć, że czyta się ją nawet przyjemnie i szybko. Styl jest w miarę płynny, bez fajerwerków czy literackiego wysmakowania, ale na szczęście i bez dłużyzn oraz nudy. Niektóre wizje snute przez parę autorów, kryjącą się po tym nom de plume, naprawdę przemawiają do wyobraźni (początek to wypisz wymaluj sekwencja otwierająca „Zabójczą broń 4”, co wbrew pozorom zamiast razić wtórnością, przywołało we mnie sentymentalne uczucia), więc całość broni się całkiem nieźle. Nie ma tu ambicji i głębi, ale czytelnicy, których te hasła odstraszają, a chcą niezobowiązującej i niewymagającej rozrywki z gatunku fantastyki, młodzieżowej mimo padających tu i tam wulgaryzmów, będą bawić się nieźle.

Komentarze

  1. Zgadzam się z tobą całkowicie (choć tego tomu jeszcze nie przeczytałam)! Niedawno sięgnęłam po pierwszą część, bo trafiałam na wielkie zachwyty i powtarzające się wybitne oceny (9/10, a nawet 10/10). Wielokrotnie podkreślano, że powieść jest niesamowicie zabawna, sympatyczna i w ogóle.
    ...a wyszło jak zwykle.
    Mam wrażenie, że jak przeczytało się choć jedną książkę z tego podgatunku urban fantasy, to tak jakby przeczytało się wszystkie. Niby można było przy niej odetchnąć i spędzić czas w miarę przyjemnie, ale jednak spodziewałam się po niej znacznie więcej...

    http://przegladpopkultury.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz