Nienazwane - Howard Phillips Lovecraft

LOVECRAFT MNIEJ ZNANY


H.P. Lovecrafta nikomu chyba przedstawiać nie trzeba. Jeden z niekwestionowanych królów horroru, a zarazem literackich klasyków, stworzył nie tylko mnóstwo przejmujących, niepokojących opowieści grozy i całą mitologię Cthulhu, która stała się jego znakiem rozpoznawczym, ale także wywarł na cały gatunek wpływ widoczny po dziś dzień. Inspirował się nim choćby Stephen King, Graham Masterton wprost kopiował jego fabuły i postacie, a świat komiksowego Batmana przesycony został mniej lub bardziej wyraźnymi odniesieniami do poszczególnych tekstów. Nic więc dziwnego, że w ostatnich latach wśród wydawniczych nowości znów pojawiają się najróżniejsze antologie jego opowiadań, a wśród nich także ta jedna, niepozorna, ale bardzo warta uwagi. „Nienazwane”, bo o niej mowa, to zbiór mniej znanych tekstów Lovecrafta, czasami pisanych wspólnie z innymi autorami, ale równie wartych poznania, co jego najsłynniejsze dokonania.


W tytułowym tekście, dwaj przyjaciele, pisarz i dyrektor, spotykają się na cmentarzu Arkham, by rozmawiać. O czym? O twórczości, ten pierwszy bowiem, autor tanich historii grozy uwielbia to, co nienazwane, niewypowiedziane, co budzi w czytelniku emocje, nawet jeśli jest prostackie, ten drugi natomiast uważa, że literatura powinna zachwycać codziennością, zwyczajnością. Choć oczywiście też wierzy w pewne zabobony. Ich dyskusja zmierza w coraz mroczniejsze i bardziej niebezpieczne rejony, gdzie zaciera się granica między jawą, a literackim koszmarem…


To oczywiście tylko jedno z trzynastu zebranych tu opowiadań. Najlepsze? Nie. Najsłabsze? Też nie, bo nie ma tu słabych tekstów. Nie ważne bowiem o czym pisze Lovecraft, robi to w sposób tak przekonujący i znakomity, że nie da się oprzeć jego wizji. Tak samo jak i nie ma znaczenia, że od pierwszej publikacji najstarszych zebranych tu tekstów minął już niemal wiek – żadne z opowiadań nie zestarzało się ani odrobinę. A wiara pisarza w nawet najbardziej fantastyczne wizje sprawia, że potrafi przekazać je czytelnikowi w sposób przekonujący, niepokojący i oddziaływujący na wyobraźnię.


Horror w wykonaniu Lovecrafta bowiem to taki literacki odpowiednik opowieści snutych nocą przy ognisku, celem przestraszenia odbiorców. Wielu mówi to samo o Kingu, ale jego gawędziarstwo jest zbyt literacko rozbudowane, podczas gdy surowość i prostota Lovecrafta skuteczniej przemawia do naszych pierwotnych lęków. Lęków przed tym, co kryje się w mroku, lęków przed nieznanym i potencjalnie niebezpiecznym – i tym znanym, ale nie kojarzonym z niczym niezwykłym, jak koty czy szczury.



Wśród opowiadań zebraniach w tym tomie znalazły się udane „Koty Ultharu”, jedno z ulubionych samego autora, „Dwie czarne butelki” napisane razem z Wilfredem B. Talmanem, czy długie „Sny w domu wiedźmy” (jeden z moich ulubionych tekstów). Mamy tu także „Ekshumację” stworzoną z Duene’em W. Rimelem czy „Nocny ocean”, ostatnią historię napisaną przed śmiercią (przy pracy nad nią pomagał autorowi R.H. Barlow). Warto poznać wszystkie z nich, czy to jako uzupełnienie tego, co już czytaliście, jeśli jesteście miłośnikami Lovecrafta, czy też jako wprowadzenie w niezwykły świat pisarza nazywanego samotnikiem z Providence. Ja ze swej strony polecam bardzo, bardzo gorąco. Warto pod każdym względem. 

Komentarze